Witam Was po świętach:)!
Mam nadzieję, że mimo śnieżnej i dość chłodnej pogody, w te święta udało Wam się wypocząć i spędzić miło czas:)
Wracam do Was po tygodniowej przerwie zarówno w blogowaniu jak i odwiedzaniu Waszych blogów. Zapewne większość z Was wie bądź chociaż domyśla się co było przyczyną. Otóż, główną przyczyną nie był wyjazd na święta do rodziny, czy coś w tym stylu, tylko okropny ból głowy, na samym środku czoła, który skutecznie zrujnował mi okres świąteczny.
Ale od początku- głowa boli mnie już mniej więcej od około miesiąca. Na początku wystarczyło, że wzięłam jakąkolwiek tabletkę przeciwbólową i przechodziło... Ale od jakiś 2 tygodni jedyne co na mnie działało to podwójna dawka Nurofenu Forte i ból przechodził albo i nie. Postanowiłam udać się do internisty, bo wiadomo, od niego trzeba zacząć... Dostałam skierowania, na każdym z nim napisane że "BARDZO PILNE". Pfff, pilne... Badania krwi, hormonów, moczu- 3 tygodnie oczekiwania, nr. 74 ale pobierają tylko od 7-9 więc nie wiadomo czy mi się uda i czy nie będę musiała przyjść następnego dnia. Suuuper! Oprócz tego, że pracuję, zazwyczaj co drugi dzień, więc nie mogłabym przyjechać następnego dnia. Odpuściłam, stwierdziłam, że zrobię sobie prywatnie... Wracając od lekarza zahaczyłam o najbliższą przychodnię specjalistyczną żeby móc umówić się na tą "bardzo pilną" wizytę u neurologa i okulisty. Neurolog najbliżej za 3 miesiące, kalendarz do okulisty na ten rok się skończył. Jako że bolała mnie głowa nie chciałam już robić rabanu i stwierdziłam, że jak wrócę do domu podzwonię po innych przychodniach w celu znalezienia jak najszybszego terminu. I wiecie co? Zwątpiłam. Wszędzie tak samo. Wszędzie podobny czas oczekiwania. To powiedzcie, po cholerę płacimy tak dużo na ubezpieczenie zdrowotne? Skoro na wszystko trzeba czekać, to już wolę tę składkę odkładać na konto i w sytuacjach nagłych leczyć się prywatnie... Wściekłam się okropnie, no ale cóż poradzić... tego dnia dałam już spokój i postanowiłam w następny dzień wolny na spokojnie zadzwonić do przychodni o której dowiedziałam się od znajomej. I znowu to samo, ten sam czas oczekiwania. Wk***łam się niesamowicie i jako osoba raczej spokojna i opanowana przestałam nad sobą panować i zwyczajnie im nawtykałam. I raptem z 3 ms oczekiwania do neurologa zrobił się miesiąc. Zapisałam się, a jakże:) Ale nie dałam za wygraną i pojechałam do tej przychodni, celem załatwienia okulisty i ewentualnego przyśpieszenia neurologa. 30 minut stałam w rejestracji i udało się:) Jutro mam neurologa, a we wtorek okulistę:) Yeah! Ale to jeszcze nie koniec:) W sobotę nie dość, że bolała mnie głowa tak, że nie mogłam funkcjonować, to doszły zawroty głowy i nudności, które zapewne były spowodowane podrażnieniem żołądka proszkami przeciwbólowymi. Mąż zapakował mnie do samochodu i zawiózł do najbliższego nam szpitala- w Pruszkowie. To, jak zostałam tam potraktowana... Od rejestracji skierowano mnie pod gabinet, do internisty. Weszłam, powiedziałam co mi dolega, że doszły nudności, osłabienie i zawroty. Lekarz nic nie mówi. Mierzy ciśnienie. Cisza. Pisze coś, po czym daje mi receptę nie mówiąc nawet jak "to coś" przyjmować i każe czekać. Przychodzi pielęgniarka, zabiera mnie do gabinetu obok i mówi, że ma zrobić mi zastrzyk. Super! Szkoda tylko, że nikt się mnie nie zapytał czy mam uczulenie na jakiś lek... Dostałam zastrzyk, chwilę później czułam się jakbym była w niebie- było mi tak dobrze. Niewiele czego świadoma, wyszłam do męża, wziął mnie pod pachę wsadził do samochodu i pojechaliśmy do domu. po 2 godzinach głowa znowu zaczęła mnie boleć! I gdyby nie to, że były już w zasadzie święta, uwierzcie mi nie ręczyłabym za siebie. I co to za pomoc na ostrym dyżurze, jeśli miałam wyraźne oznaki do badania neurologicznego! Nie popuszczę dziadowi i chociaż wiem, że moja skarga nic mu pewnie nie zrobi to ją napiszę i nie będę przebierać w słowach. Bo jeśli ktoś się bierze już za pomoc ludziom, to do cholery niech robi to tak jak trzeba, a nie na odwal się, bo żyje już świętami i chce mieć święty spokój.
Jestem zła. Nie, jestem wściekła! Człowiek choruje raz na ruski rok, składki płaci, a jak potrzebuje pomocy to zostaje skazany albo na robienie awantur- tak, tylko w ten sposób idzie coś załatwić- albo na prywatną pomoc.
Tylko u nas tak można... brak mi słów..
OdpowiedzUsuńWspółczuję takich przeżyć. Niestety polska służba zdrowia opiera się na kasie-masz czym zapłacić, możesz iść prywatnie, wtedy miejsca są. Lub na znajomościach, wiem z doświadczenia, że miejsca są, ale tylko dla znajomych pani rejestratorki.
OdpowiedzUsuńJak zachorowałam na nowotwór, to miałam na badania czekać ponad pół roku(paranoja), na szczęście mój szef miał znajomego ordynatora na onkologi i wystarczyło iść do szpitala na 3 dni i wtedy potrafili przez te 3 dni wykonać wszystkie badania. Nie pochwalam tego, nie jestem z siebie dumna, ale czy przypadkiem znajomość szefa z doktorem, i butelka dobrego alkoholu -nie uratowała mi życia?
No właśnie:) Tutaj nie ma być z czego dumnym czy nie, najważniejsze jest zdrowie. Paranoją jest to, że właśnie płacąc tak czy siak kasę nie możemy jako zwykły człowiek liczyć na pomoc, tylko na wszystko trzeba czekać. Na Twoim miejscu postąpiłabym identycznie, życie jest najważniejsze, tym bardziej, że nie ma co się oszukiwać- 3/4 społeczeństwa nie stać na leczenie prywatne, w tym mnie, dlatego jeśli okaże się że na tomografię czy rezonans będę musiała znowu czekać, będę szukać jakiejkolwiek deski ratunku.
UsuńKasia ale Ty w Pruszkowie tyle czekasz na terminy??? Ja u siebie w łódzkim fakt z terminami mam porażkę ale ponieważ pochodzę z Pruszkowa większość wizyt lekarskich załatwiam sobie tam i zazwyczaj w ramach NFZ dostaje termin z dnia na dzień.
OdpowiedzUsuńA jeżeli chodzi o bóle głowy może spróbuj je zdiagnozować pod kątem migren
UsuńNie, nie w Pruszkowie. Ja w ogóle w Jankach mieszkam, więc należałam pod przychodnię w Raszynie, do której nie szło się dostać. Przeniosłam się z papierami do Warszawy i właśnie tam załatwiam teraz specjalistów. Ale z tego co słyszałam, to w Pruszkowie na neurologa też się czeka w granicach 2-3 ms :/
UsuńKochana, od dwóch lat cierpię na bóle głowy umiejscowione na środku czoła. Jedynie ketanol jako tako pomaga. Do neurologa skierowania nie dostałam, bo... jestem za młoda na bóle głowy;/ tak usłyszałam od lekarza. Podejrzewam, że to migreny, bo często towarzyszy im aura. Ostatnio moja 'brodawka' na nodze zaczęła rosnąć i zmieniać kolor (wszędzie trąbi się o obserwowaniu znamion). Poszłam do lekarza, który obejrzał zmianę i bez słowa zaczął coś pisać na recepcie. Nawet zignorował moje pytanie czemu tak się dzieje i co mi zapisuje!!! Mam jeszcze jedną zmianę na nodze, ale lekarz powiedział, że w czasie jednej wizyty mogę zgłosić jeden problem i muszę się zapisać na kolejną wizytę... Dostałam skierowanie do chirurga, udałam się do 'chirurgii jednego dnia', ale byłam tam już 4 razy (co równa się czterem wolnym dniom w pracy;/). Służba zdrowia sama nakręca kolejki!
OdpowiedzUsuńMoja Droga, bardzo Ci współczuję tych przeżyć. W naszym kraju chyba trzeba być umierajacym, aby otrzymać pomoc, choć, jak pokazują ostatnie wydarzenia czasami i to nie wystarcza...
OdpowiedzUsuńW każdym razie trzymam kciuki, żeby się w końcu wyjaśniła przyczyna Twoich dolegliwości.