Obserwatorzy

31 października 2013

Kolorowe usta z Eveline!

Szminki i kolorowe pomadki swego czasu mogły dla mnie wcale nie istnieć, wystarczająca zawsze mi była najzwyklejsza pomadka ochronna, najlepiej o pięknym zapachu:) Jakoś nigdy nie podobały mi się w przypadku mojej osoby kolorowe usta.  Sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy to za namową koleżanki kupiłam pierwszą szminkę i zaczęłam ją namiętnie używać:) Ucieszyłam się gdy w paczce od Eveline Cosmetics znalazłam aż 2 kolorowe pomadki, w dodatku w pięknych i kobiecych odcieniach:)




Eveline, Colour Celebrities, Luksusowa szminka 3 w 1 nr.631, Eveline, Aqua Platinum nr.466

Na pierwszy ogień idzie pomadka z serii Aqua Platinum, o numerku 466. Z tej serii posiadam już jeden odcień, odrobinę jaśniejszy od tego i jestem zadowolona:) W przypadku tej pomadki charakteryzuje się ona typowo malinkowym półmatowym kolorkiem, który świetnie wygląda na ustach:)

Konsystencja pomadki jest kremowa, ale ani zbyt miękka, ani zbyt twarda:) Idealnie sunie po ustach, pokrywając je kolorem już po pierwszym przeciągnięciu. Pomadka wg. obietnic producenta ma mieć działanie nawilżające i tak też jest- usta są miękkie, wygładzone. Nie podkreśla suchych skórek i ma piękny, melonowo-arbuzowy zapach:) Poniżej swatche na dłoni i na ustach.




Pomadka na ustach bez jedzenia i picia utrzymuje się około 2 godzin. Ściera się równomiernie, nie powodując "plam" na ustach.
Jest to moim zdaniem idealny kolor na codzień, podoba mi się że nie ma drobinek za którymi nie przepadam. Półmatowe wykończenie wpasowało się w moje gusta, ponieważ nie lubię jak świecą mi się usta;) Opakowanie jest solidnie zrobione, można bez obaw nosić pomadkę w torebce. Napisy są kiepskiej jakości i dość szybko ścierają się z opakowania, ale przecież to nie jest najważniejsze:)

Kolejna szminka pochodzi z serii Colour Celebrites. Ja otrzymałam kolor o numerku 631, typowy róż zawierający drobinki brokatowe i cechujący się połyskiem. Nie jest to mój kolor, dlatego też nie czuję się w nim komfortowo. Zauważyłam natomiast podczas noszenia tejże szminki na ustach, że ma takie same właściwości nawilżające jak jej koleżanka powyżej, cechuje się natomiast zdecydowanie dłuższą trwałością. Swatch na dłoni:


Konsystencja jest kremowa, gładko sunie po ustach, pokrywając je kolorem również po pierwszym machnięciu :) Zapach delikatny, ja wyczuwam w nim nutę owocowo-kwiatową. Opakowanie jest również solidnie wykonane i na pewno podczas noszenia w torebce nie otworzy się bez użycia naszych dłoni:)



Pomadka z serii Aqua Platinum jest moim niekwestionowanym ulubieńcem i od momentu gdy ją otrzymałam towarzyszy moim ustom codziennie. Jeśli chodzi o szminkę Colour Celebrites to uważam, że jej właściwości przewyższają poprzedniczkę, ale niestety jej kolor jest kompletnie nie mój dlatego też przy najbliższej okazji zaopatrzę się w inny odcień:)

29 października 2013

Odżywka do paznokci Eveline

Już bardzo długo nie pojawiało się u mnie nic związanego z paznokciami :) Nadrabiam zaległości, ale tym razem nie będzie to lakier, a odżywka :)

Kiedyś nie przykładałam większej wagi do stosowania produktów tego typu, używałam jedynie gdy kondycja moich paznokci pogarszała się. Teraz nie wyobrażam sobie malowania paznokci bez użycia odżywki pod spód, jako bazy. Cieszę się i ja i moje paznokcie z tej zmiany :) 


Bohaterką dzisiejszego postu będzie odżywka z firmy Eveline, wzmacniająca z diamentem. Wiem, że wiele z Was albo ją kocha albo nienawidzi. A co ja o niej myślę? Zapraszam dalej :)

Kilka słów od producenta:
Ekstremalnie wzmacniająca odżywka zabezpieczająca słabe paznokcie przed łamaniem, pękaniem i rozdwajaniem. Formuła z tytanem i diamentami tworzy na powierzchni paznokci supertwardą powłokę, która zabezpiecza przed kruchością, łamaniem i uszkodzeniami. Odżywka wzmacnia i dogłębnie nawilża, zapewniając elastyczność i zdrowy wygląd paznokci.
Sposób użycia: codziennie nakładaj jedną warstwę preparatu bezpośrednio na paznokcie. Po trzech dniach zmyj nałożone warstwy i rozpocznij czynność ponownie. Stosuj regularnie, gdyż każda nakładana warstwa wnika w płytkę, zapewniając ekstremalne wzmocnienie i utwardzenie paznokci.
Uwaga: Zawiera 2% formaldehydu. Przed użyciem należy zabezpieczyć skórki oliwką lub kremem.


Jak widzicie, zawiera formaldehyd. Nie jest go dużo, bo tylko 2 %, aczkolwiek chyba większość z Was wie że jest to nie tylko substancja konserwująca, ale także ma działania utwardzające płytkę paznokcia:) Mimo wszystko często uczula, dlatego też przed użyciem kosmetyku z jego zawartością warto zrobić próbę na jednym paznokciu. 


Odżywkę początkowo stosowałam jako terapię, 3 dni, 3 warstwy, zmycie, 2 dni przerwy i od nowa, przez okres 3 tygodni. Nie da się ukryć faktu, że jej zapach jest dla mnie mocno drażniący i nie mogę się do niego przyzwyczaić, ale po wyschnięciu zanika. Przez pierwsze 3 dni aż do zmycia warstw odczuwałam dyskomfort na paznokciach, coś jakby pieczenie i nawet zaczęłam się denerwować, czy mimo przeprowadzenia próby alergicznej mnie nie uczuliła, ale na szczęście po zmyciu wszystko zniknęło, a paznokcie wyglądały normalnie. Przy następnych użyciach sytuacja się nie powtórzyła. Zauważyłam natomiast że płytka paznokcia zdecydowanie się utwardziła i stała się odporniejsza na uszkodzenia:)
Na dzień dzisiejszy stosuję ją jako bazę pod lakier w celu utrzymania efektu wzmocnienia i tutaj też sprawdza się świetnie, chroniąc paznokcie przed przebarwieniami :)

Zdecydowanie staję jako zwolenniczka tego kosmetyku, gdyż widzę, że pomaga moim paznokciom:)

28 października 2013

Art Scenic Eveline

W dziedzinie podkładów jestem odrobinę laikiem, ponieważ wcześniej kosmetyki tego typu używałam tak naprawdę od święta, a na co dzień wystarczający był dla mnie dobry, matujący puder w kamieniu. Podkładami zaczęłam tak naprawdę interesować się dopiero w styczniu tego roku, przez co zaczęłam regularnie się malować:) Póki co w kosmetykach tego typu wybredna chyba nie jestem- po prostu ma ładnie matować skórę, nie uwidaczniać porów skóry, nie ciemnieć z upływem dnia i nie tworzyć efektu maski :D

Dzisiaj kilka słów o podkładzie Art Scenic który otrzymałam w paczce od Eveline Cosmetics.


Jest to podkład matująco-kryjący, w kolorze kości słoniowej. Miałam problem przy wyborze koloru, jednak ten wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Teoretycznie kolor ten powinien być jasny, jednak tak jak się spodziewałam okazał się skoro ciemniejszy i idealnie stapia się z kolorytem mojej cery:)


Zamknięty jest w wygodnej tubce mieszczącej 30ml podkładu. Konsystencja jest idealna do rozprowadzania zarówno pędzlem jak i gąbeczką bądź palcami, przez to że jest dość śliska, ale też niezbyt lejąca. Zapach delikatny, przyjemny dla nosa zdecydowanie umila stosowanie kosmetyku:)


Podkład rzeczywiście kryje niedoskonałości, jednak nie tworzy efektu maski. Nie zauważyłam również żeby podkreślał suche skórki czy uwidaczniał rozszerzone pory. Po nałożeniu na twarz idealnie dopasowuje się do skóry, nie ciemnieje z upływem czasu. Jedyny minus jaki widzę, to jego efekt matujący, który w moim przypadku nie trwa dłużej niż 15 minut po nałożeniu... Na szczęście dobry puder matujący radzi sobie z tym problemem. Nie znika z cery z upływem czasu, czego dowody można zauważyć podczas demakijażu:)

A tak prezentuje się po nałożeniu na twarz: (na zdjęciu przed ukazane najbardziej problematyczne miejsce)

                                        przed                                                     po

Na zdjęciu sam podkład, bez przypudrowania:)
Bardzo mi się podoba efekt jaki można osiągnąć za pomocą tego podkładu:)

A Wy Piękne znacie ten podkład?

15 października 2013

Gdy skóra woła SOS!

Balsam do ciała to przy obecnie panującej pogodzie mój najlepszy przyjaciel. Robi się zimno, jest zmiana temperatur, ogrzewane pomieszczenia. Zawsze w takich warunkach moja skóra nadmiernie się wysusza, staje się swędząca i w ogóle taka "nie moja". O ile w lato zdarzało mi się opuścić czynność nawilżania ciała, tak teraz nawet nie przechodzi mi to przez myśl, bo wiem czym będzie mi to groziło :)

Bardzo ucieszyłam się gdy w paczce od Eveline Cosmetics znalazłam balsam do ciała, gdyż w miesiącach zimowych zużywam je hektolitrami, ciągle szukając czegoś, co mnie zachwyci. 


 Eveline Cosmetics bioHyaluron 4D, Kremowy balsam do ciała SOS Intensywna Regeneracja, ok.16zł/350ml

Od producenta:
Kremowy balsam do ciała SOS INTENSYWNA REGENERACJA, z innowacyjnym kompleksem bioHyaluron Plus Complex™, został opracowany specjalnie z myślą o codziennej pielęgnacji bardzo suchej, szorstkiej  i  wrażliwej skóry, wymagającej głębokiej regeneracji i odżywienia. Unikalna formuła bogata w zaawansowane składniki aktywne, skutecznie stymuluje procesy odnowy komórek oraz dostarcza skórze niezbędnych lipidów, wyraźnie ujędrniając, zmiękczając i wygładzając. Skóra staje się aksamitnie gładka, sprężysta i miękka w dotyku. Kremowa konsystencja sprawia, że balsam łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, nie obciąża skóry i nie pozostawia tłustej warstwy. Przyjemny, delikatny zapach zapewnia uczucie świeżości i komfortu.

Cieszę się, że producent pomyślał o wygodnym opakowaniu z pompką, które naprawdę ułatwia życie, a przede wszystkim ułatwia wydobycie kosmetyku z naprawdę wielkiej butli. Pompka nie zacina się i nie skrzypi ;)


Konsystencja jest iście kremowa i tak jak zaznaczył producent- nietłusta. Idealnie rozprowadza się po skórze wchłaniając się szybko, ale nie błyskawicznie. Dzięki w miarę śliskiej konsystencji balsam jest wydajny.

Zapach jest świeży, niesamowicie przyjemny dla nosa, orzeźwiający, a zarazem otulający zmysły :)

Balsam nałożony na skórę przynosi natychmiastową ulgę dla mojej przesuszonej skóry, jednocześnie ją wygładzając. Uczucie nawilżenia utrzymuje się od kąpieli do kąpieli, co tak naprawdę na drogeryjny balsam jest bardzo dobrym wynikiem. Stosowany na dłuższą metę nie przyniósł jakichś spektakularnych efektów, a liczyłam chociażby na przedłużenie uczucia nawilżenia:)

Uważam, że za tę cenę jest to naprawdę przyzwoity balsam, który sprawdzi się w szczególności o tej porze roku.

Ukraińska pielęgnacja włosów!

Odkąd rozjaśniłam swoje włosy (ciężka droga za mną) zaczęłam przykładać naprawdę dużą wagę do ich wyglądu. Myślę, że każdej kobiecie marzą się gładkie, lśniące i naprawdę zdrowo wyglądające włosy, a jeśli któraś z Was też przeszła wielostopniowe rozjaśnianie plus do tego codzienne używanie prostownicy to chyba wiecie co mam na myśli;) Te zabiegi naprawdę popsuły kondycję moich włosów, ale śmiało mogę powiedzieć że gdy zaczęłam bardziej niż zwykle o nie dbać ich wygląd już nie woła o pomstę do nieba;) 

Oczywiście oprócz regularnego stosowania odżywek i masek, zaczęłam stosować również odżywki b/s, które mają za zadanie chociaż w pewnym stopniu zabezpieczyć końcówki moich włosów oraz ułatwić rozczesywanie, jednocześnie nie obciążając i nie powodując szybszego przetłuszczania. Jedną z odżywek które właśnie świetnie się sprawdzają chciałabym Wam dzisiaj nieco przybliżyć. Firma jest mało znana, ale dostępna bez problemu w większości delikatesów Piotr i Paweł.


 

BIOK Laboratorija, Margarita, Krem do włosów z wyciągiem z bursztynu ok. 6zł/200ml 

Od producenta: 
Krem do włosów z wyciągiem z bursztynu i fitrem UV chroni włosy przed szkodliwym działaniem słońca, dba o ich kolor i nie pozwala na to by włosy straciły wilgotność. Wyciąg z bursztynu wzmacnia korzenie włosów chroni przed działaniem wolnych rodników, nawilża i nadaje delikatność.Filt UV chroni przed utratą koloru i przed promieniowaniem UVA i UVB.  

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cyclomethicone, Dicocoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Propylene Glycol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Amber Extract, Polisilicone-19, Dipropylene Glycol, Parfum, Panthenol, Citric Acid, Disodium EDTA, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisotiazolinone, Triethylene Glycol, Magnesium Nitrate, Magnesium Chloride, Alcogol denat., Sodium Benzoate, Potassium Sorbate


Krem zamknięty jest w wygodnej, miękkiej tubie zamykanej na zatrzask. Dzięki takiemu rozwiązaniu można bez problemu wydobyć żądaną ilość kosmetyku. Zapach jest delikatny i przyjemny, jednakże niesamowicie ciężki do określenia przez mój nos :) Dość długo utrzymuje się na włosach.
Konsystencja żelowo-kremowa, przyjemnie rozprowadza się na włosach.


 

Krem niestety sam w sobie nie ułatwia rozczesywania włosów, jednak ja znalazłam sposób i po prostu mieszam go z kroplą jedwabiu, dzięki czemu zyskuje na poślizgu :D 
Ładnie wygładza włosy, zmiękcza i nawilża. Sprawia że są sypkie i bardziej elastyczne. Nie obciąża włosów tylko ładnie je dociąża, nie powoduje nadmiernego przetłuszczania się skóry głowy. Dla mnie bomba ;)

10 października 2013

A miałeś tak ładnie zdzierać....

Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć co nie co o peelingu, w których pokładałam całkiem spore nadzieje i jak to zwykło bywać oczywiście się zawiodłam ;)

Mowa o roślinnym peelingu z pudrem z pestek moreli od Yves Rocher, który trafił w moje posiadanie w 2 sztukach, podczas robionych dość dawno temu zakupach z oferty wysyłkowej.


Skład:


Zamknięty jest w wygodnej tubie zamykanej na zatrzask, mieszczącej 150ml kosmetyku. Co ważne materiał z którego jest wykonane opakowanie jest miękkie, dzięki czemu wydobycie peelingu nie jest katorgą.


Konsystencja średnio gęsta, odrobinę galaretkowata i śliska z zatopionym pierdyliardem drobinek ścierających. Drobinek jest naprawdę dużo, tylko szkoda że są jeszcze mniejsze od kaszy manny... I jak się pewnie domyślacie o "mocnym" zdzieraniu nie ma nawet mowy. Żeby poczuć chociaż odrobinę ścierania trzeba użyć naprawdę dużo peelingu, który automatycznie okazuje się być mega niewydajny. Po spłukaniu kosmetyku wodą, skóra nie jest gładka i miękka, tylko taka dość tępa, więc konieczne jest wmasowanie balsamu. 

Co tu dużo mówić- ten peeling kompletnie się u mnie nie spisał. Jedyne co go ratuje w moich oczach to miły, delikatny zapach morelowo - roślinny.
Być może sprawdzi się u posiadaczek skór nadwrażliwych, nie potrzebujących mocnego zdzierania.

7 października 2013

Maska od Pilomax

Jestem, wróciłam. Już jako matka chrzestna :) Julia wyglądała bajkowo, sam chrzest dzielnie wytrzymała nie licząc tego jak przestraszyła się głosu księdza i tak podskoczyła, że się sama przeraziłam :) Był moment, że ona płakała i mama, i ja ;) W ogóle nie spodziewałam się, że Chrzest Święty może być tak wzruszający... W szczególności jeśli trafi się na księdza z prawdziwego zdarzenia, który jest czuły na płacz dziecka i umie przyśpieszyć całą uroczystość, po czym stwierdzić, że dziecko nie płakało, tylko śpiewało tak pięknie, że nie potrzeba było organisty ;)

No ale dość o tym, bo jak już kiedyś mówiłam mam bardzo duże zaległości w recenzjach...

Kosmetyki do włosów od Pilomaxu dostałam już dość dawno temu do przetestowania, jednak chciałam najpierw zużyć inne odżywki i maski które miałam otwarte, a dopiero później zabrać się za te. Udało się :D

Maskę na ten moment już prawie kończę, więc zdążyłam poznać ten kosmetyk na wskroś i postanowiłam Wam co nie co na jej temat powiedzieć:)


Pilomax, Blond Wax maska do włosów jasnych

Regenerująca maska do włosów zniszczonych, matowych, łamliwych, jasnych i rozjaśnianych. Nadaje się zarówno do włosów jak i do skóry głowy W jej składzie znajdziemy przede wszystkim ekstrakt z henny, który działa antybakteryjnie jednocześnie regulując wytwarzanie łoju, a także regeneracyjnie na cebulki włosów. Ekstrakt z rumianu rzymskiego działa łagodząco i przeciwzapalnie. Maska Blond Wax sprawia że włosy stają się gładkie, lśniące i sprężyste, a także ogranicza nadmierne wypadanie włosów.

Skład:


Zamknięta w wygodnym słoiczku, dzięki któremu możemy wydobyć z opakowania pożądaną ilość kosmetyku. Zapach jest niesamowicie ciężki do opisania, niestety nie jest najprzyjemniejszy, ale nie drażni nosa.


Konsystencja jest gęsta, kremowa, taka "bogata". Dzięki tej konsystencji maska jest naprawdę wydajna, bo stosując ją już prawie drugi miesiąc 2 razy w tygodniu, na dzień dzisiejszy zostało jej na około 2 użycia. 

Na początku maska wzbudziła we mnie naprawdę skrajne emocje. Nie wygładzała w żaden sposób włosów, wręcz miałam wrażenie że wzmaga ich puszenie. Dopiero z czasem, po którymś użyciu zauważyłam, że stają się bardziej miękkie i wygładzone, że łatwiej jest mi je rozczesać. Nie puszą się tak jak wcześniej, są bardziej zdyscyplinowane. Blondynką naturalną nie jestem, tylko rozjaśnianą, więc moje włosy przechodzą ze mną katorgę, tym bardziej że do blondu zeszłam z koloru prawie brązowego. Prostownica dzień w dzień (prawie) im nie pomaga, dlatego też wymagam od kosmetyków do włosów przede wszystkim ich nawilżenia i wygładzenia, a ta maska naprawdę to zrobiła :)

1 października 2013

Kilka nowości:)

Witam Was Moje Drogie:)

Ale ten czas szybko pędzi... Już mamy październik, nie wiem kiedy ten czas tak szybko zleciał...
Ostatnie dni znowu nie należą do zbyt łatwych, od wczoraj zaczęła mi się rehabilitacja na kręgosłup szyjny (powód częstych bólów głowy). No, najprzyjemniejsza to ona nie jest... Jak pomyślę, że przez najbliższe 2 tygodnie muszę wstawać o 5 rano, a później na złamanie karku lecieć do pracy żeby się nie spóźnić to aż mi się wszystkiego odechciewa. Trzeba zacisnąć zęby i jakoś dać radę :D W tym tygodniu czekają mnie chrzciny mojej małej damy, przez co od piątku mogę być tutaj nieobecna (chrzciny są 300km od Warszawy). Dobra, nie zanudzam Was :)

W poprzednim tygodniu wpadło mi w łapki kilka nowości:

Współpraca z Eveline- oto co otrzymałam do testów:


Minimalne zakupy w Golden Rose poczynione przy okazji kolejnej wizyty w Maximusie podczas poszukiwań kreacji na chrzciny ( pierwszy raz będąc w salonie GR nie kupiłam lakierów, no nie licząc ukochanego wysuszacza;))


Zamówienie z ezebra.pl (wiecie, że mają lakiery Essie w swojej ofercie? i to w dodatku w zawrotnej cenie 13,90zł za buteleczkę:D ) We wrześniu obowiązywał na lakiery kod rabatowy -15%, więc za sztukę zapłaciłam coś około 11,80 :) No żal nie brać :)

Neo Whimsical, Cascade Cool, Bikini so teeny 


A tutaj efekt wyprzedaży u LacquerManiacs, no nie mogłam się powstrzymać:)


Zaczynam testowanie tych wszystkich cudeniek, bardzo ciekawi mnie balsam z Eveline, a jeden z Essiaków już dzisiaj zagości na moich pazurkach :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...