Obserwatorzy

29 grudnia 2012

Ukojenie dla delikatnej skóry wokół oczu.

Jakiś czas temu za pośrednictwem p. Moniki z CredoPR otrzymałam do przetestowania kolejną dawkę kosmetyków. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam bliżej kosmetyk z gamy "nie używam bo mi nie potrzebny", który po kilku zastosowaniach jednak okazał się być bardzo potrzebny i przynoszący ulgę, po całych dniach spędzonych przed monitorem!

Gorvita, Żel ze świetlikiem i kolagenem


Kilka słów od producenta:
Żel polecany do codziennej pielęgnacji skóry okolic oczu oraz powiek. Preparat łagodzi podrażnienia i obrzęki wywołane przemęczeniem i czynnikami zewnętrznymi: nadmierne nasłonecznienie, wiatr, kurz, pyłki, dym papierosowy, smog. Usuwa objawy świądu i pieczenia oczu spowodowanych nadmiernym przemęczeniem.
Kolagen i kwas hialuronowy zawarte w składzie hamują rozkład włókien kolagenowych w skórze
, wnikając głęboko w jej strukturę, powodując długotrwałą redukcję zmarszczek. Przywraca jędrność, doskonale je nawilża i odżywia.
Wyciągi ziołowe z zielonej herbaty, oczaru wirginijskiego, chabru bławatka i babki lancetowatej wzbogacone naturalną allantoiną i D-panthenolem, skutecznie obkurczają rozszerzone naczyńka, łagodzą obrzęki oraz uczucie zmęczenia i pieczenia oczu. Stosowany regularnie redukuje przyspieszone procesy złuszczania się naskórka wywołanego częstym stosowaniem kosmetyków do makijażu wokół oczu.

Skład:
Aqua, Propylene, Glycol, Euphrasia Officinalis Extract, Glycerin, Camellia Sinensis Extract, Centaurea Cyanus Extract, Plantago Major Extract, Hamamelis Virginiana Extract, Soluble Collagen, Olive Oil, Peg – 7 Esters, Sodium Hyaluronate, Allantoin, Panthenol, Carbomer, Triethanolamine, DMDM Hydantoin.

Tak jak napisałam na początku... Zawsze uważałam, że nie potrzebuję dodatkowego kosmetyku przeznaczonego dla powiek i skóry pod oczami, wychodziłam z założenia, że zwykły krem do całej twarzy jest wystarczający. Byłam w błędzie, ponieważ już po pierwszym użyciu poczułam ulgę i odprężenie, czego zwykły krem nie dawał...


Żel zamknięty jest w poręcznej tubce z długim aplikatorem, przez co aplikacja jest szybka i przyjemna. Jest bezwonny.


Wystarczy tak naprawdę kropla żelu, żeby użyć go na powiekę i skórę pod okiem. Po aplikacji czuć delikatne i przyjemne uczucie chłodu, odświeżenia i odprężenia. Bardzo szybko się wchłania pozostawiając uczucie miękkości i nawilżenia. Delikatnie rozjaśnia skórę pod oczami. Z workami pod oczami również sobie radzi, redukując zarówno opuchliznę jak i cienie.
Za ukojenie zmęczonych powiek, rozjaśnienie cieni i nawilżenie, stał się moim ulubieńcem i już wiem, że taki kosmetyk w damskiej kosmetyczce jest niezbędny!:)


Jeśli któraś z Was nie zna jeszcze firmy, albo chciałaby zapoznać się z asortymentem Gorvity, zapraszam tutaj klik!
A Wy używacie takie kosmetyki? Co najbardziej lubicie w żelach pod oczy?

28 grudnia 2012

Antybakteryjne chusteczki OsmozaCare

Kolejny produkt otrzymany od firmy OsmozaCare.
OsmozaCare, Antybakteryjne chusteczki do rąk i powierzchni

Od producenta:
Antybakteryjne Chusteczki OsmozaCare do rąk i powierzchni są wyjątkowo praktyczne w stosowaniu, eliminują 99,9% bakterii bez konieczności użycia wody i mydła. Zapewniają dłoniom przyjemne uczucie świeżości i skutecznie dezynfekują powierzchnie. Chusteczki gwarantują wszechstronne działanie oczyszczające. W oryginalnym, hermetycznym i praktycznym opakowaniu – bez problemu zmieszczą się do torebki lub plecaka. Przydadzą się w każdej sytuacji – w podróży, w domu, w pracy, w szkole. Nie zawierają parabenów, triklosanu i soli aluminium. Testowane dermatologicznie.

Skład:
Alkyl (c12-16) dimethyl benzyl ammonium chloride, quatemary ammonium, ethanol, proponal-2-ol. Mniej niż 5% składników niejonowych powierzchniowo czynnych. Aromaty w tym limonen.

Zamknięte są w poręcznym opakowaniu na klik, mieszczącego w sobie 40szt. nasączonych chusteczek. Opakowanie jest szczelne, chusteczki przez długi czas nie wysychają. Zapach bardzo delikatny, świeży, delikatnie cytrusowy, miły dla nosa.
Nie mają wielkości ani faktury standardowych, mokrych chusteczek. Są dość sztywne, nie ma w nich miękkości. Moim zdaniem powinny być większe, bo osobie dorosłej ciężko jest wytrzeć dłonie za pomocą jednej sztuki...

Moim zdaniem do dezynfekcji dłoni stanowczo bardziej sprawdza się pianka bądź żel, chusteczki są mało wygodne i trochę za małe, jednak możemy śmiało je wykorzystywać do czyszczenia powierzchni, moje stoją obecnie w pracy na biurku i służą do dezynfekcji długopisów, które nieświadomie pracując pcham do buzi ;)

27 grudnia 2012

Pazurki:)

Witam Was po świętach:)
Tyle przygotowań, mordowania w kuchni a święta upływają w bardzo szybkim tempie, jedyne co zostaje to wspomnienia i parę centymetrów więcej w talii;)

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać pierwsze ombre w moim wykonaniu, które nadaje się w końcu do jakiejkolwiek publikacji;)



Jak Wam się podoba?

24 grudnia 2012

Wesołych Świąt!:)

Witam Was Moje Drogie:)

Mam nadzieję, że każda z Was mimo natłoku obowiązków związanych z przedświątecznymi przygotowaniami znalazła chwilę dla siebie żeby zebrać siły i móc cieszyć się radością świąt:)
Chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego, przede wszystkim zdrowia i wszechogarniającej radości, która napełni Wasze serduszka, a także spełnienia wszystkich, a najbardziej tych skrytych głęboko w sercu marzeń, a także bogatego Mikołaja:)



23 grudnia 2012

Waniliowe złuszczanie.

Od zawsze wielbiłam peelingi do ciała za to,  że idealnie wygładzają skórę i dają uczucie dogłębnego oczyszczenia. Najważniejszą rzeczą w produktach tego typu są dla mnie duże drobinki ścierające i to żeby kosmetyk "mniej więcej" się pienił. Nie cierpię peelingów takich tępych, które ciężko się rozprowadza na skórze, ale jak już wpadnę w posiadanie takiego to wzbogacam go ulubionym żelem pod prysznic co by go wykorzystać a nie wyrzucić. Do tej pory moimi ulubionymi zdzierakami do ciała były peelingi gruboziarniste z Joanny w wielu smakowitych zapachach, ale jako kosmetykomaniaczka nie mogłam oprzeć się pokusie poznania czegoś nowego i w ten oto sposób stałam się posiadaczką nowego peelingu, który raczył podbić moje serce tak, że już 6 pudełeczko u mnie gości:)


Farmona Sweet Secret, Waniliowy Scrub do mycia ciała Wanilia i Indyjskie Daktyle 11-13zł/225ml

Od producenta: Informacje ze strony producenta klik
Wyjątkowy kosmetyk o gęstej konsystencji i wspaniałym orientalnym zapachu został stworzony do codziennej pielęgnacji i mycia ciała, dla osób, które cenią produkty naturalne i lubią pozwalać sobie na chwile przyjemności.
Specjalnie opracowana, bogata receptura na bazie nawilżającego ekstraktu z wanilii i dojrzałych daktyli błyskawicznie poprawia kondycję i wygląd skóry, a drobinki ścierające usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, poprawiając mikrokrążenie i dotlenienie skóry. Regularne stosowanie waniliowego scrubu pod prysznic zapewnia uczucie wypielęgnowanej i jedwabiście gładkiej skóry, nadając jej jednocześnie przytulny zapach, który pobudza, uwodzi i inspiruje. 

Skład:
Aqua, isopropyl myristate, pumice, glyceryl stearate citrate, cetearyl alcohol, paraffinum liquidum, cyclomethicone, parfum, glyceryl stearate, helianthus annuus seed oil, glycerin, cocamidopropyl betaine, phenoxyethanol, methylparaben, butylparaben, ethylparaben, propylparaben, vanilla, propylene glycol, tamarindus indica extract, macadamia ternifolia shell, cera alba, acrylates /c10-c30 alkyl acrylate crosspolymer, xanthan gum, disodium edta, sodium hydroxide, ci 16255, ci 19140, bha. 

Zamknięty jest w niekoniecznie poręcznym pod prysznicem pudełku, aczkolwiek mimo wszystko taka forma bardziej mi odpowiada, bo w przypadku tub drobinki często zatykają otwór i wydobycie może graniczyć z cudem. W przypadku takiego zakręcanego słoiczka możemy nabrać taką ilość jaką potrzebujemy, ale też łatwo nalać niechcący do niego wody, więc widać i plusy i minusy...


Zapach jest przewspaniały. Uwielbiam takie i moim zdaniem nosy które lubują wanilię i wszystko co z nią związane także się w nim zakochają. Niestety przy dłuższym nieprzerwanym stosowaniu może nam się wydać trochę chemiczny i jako słodki zapach może się znudzić tak jak w moim przypadku, jednak z upływem czasu zaczęło mi go brakować i szybciutko do niego wracałam:)


Gęstością przypomina mi budyń. W środku jest masa małych, ale niesamowicie ostrych nierozpuszczalnych drobinek ścierających. Na pierwszy rzut oka widać ciemne kuleczki, które moim zdaniem mają imitować pokruszoną laskę wanilii, dla lepszego efektu wizualnego;) Jest wydajny, już niewielka ilość świetnie usuwa martwy naskórek. UWAGA dla osób które nie miały z nim do czynienia a chcą go kupić- ostrożnie przy pierwszym użyciu, żebyście za mocno nie szorowały bo można sobie niechcący podrażnić skórę, bo skubaniec jest naprawdę ostry! Producent pisze, że to jest Scrub do mycia ciała, jednak ja tak nie uważam... On ma za zadanie złuszczać skórę a nie myć, dlatego ja zawsze używam jeszcze żelu pod prysznic bo inaczej mam po prostu uczucie niedomycia, a tego się nie lubi, oj nie :) Pozostawia na skórze leciutką, tłustawą warstwę, jednak nawilżenia to ona nie zapewnia, więc trzeba się nabalsamować.

Podsumowując- bardzo fajny zdzierak, o dużej pojemności, przyjemnej cenie i wspaniałym zapachu!

20 grudnia 2012

Dermedic, Normacne Preventi Regulujący tonik

Zgodnie z obietnicą śpieszę do Was dzisiaj z recenzją toniku z najnowszej serii firmy Dermedic:)
Jak tylko dowiedziałam się o tym, że wprowadzili nową serię do cery tłustej i mieszanej niewiele myśląc udałam się do apteki i skusiłam się na właśnie ten tonik, celem sprawdzenia. Post będzie szybki i konkretny:)




Dermedic, Normacne Preventi Regulujący tonik antybakteryjny, cera tłusta i mieszana ok. 25zł/200ml

Od producenta:


Skład:


Zamknięty jest w wygodnym opakowaniu na "klik", dzięki czemu wylanie odpowiedniej ilości na wacik jest bardzo szybkie i nieuciążliwe. Tonik jest przezroczysty, o delikatnym zielonkawym zabarwieniu i przyjemnym orzeźwiającym zapachu, bardzo przyjemnym dla mojego nosa. 


Używałam go codziennie, rano i wieczorem, a także będąc w domu przecierałam twarz w ciągu dnia w celu odświeżenia. Pierwszą rzeczą jaką zauważyłam przy regularnym używaniu toniku było zmniejszenie podrażnienia skóry, po prostu odczuwałam ulgę. Co ważne- nie zawiera alkoholu, jest delikatny dla skóry i nie wysusza. Jeśli chodzi o działanie na wypryski, to widocznie przyśpiesza gojenie się krostek, jednocześnie dając dogłębne uczucie świeżości. Zauważyłam również, zmniejszenie produkcji sebum- nos już mi się nie świeci tak intensywnie w ciągu dnia, jednak jeszcze nie jest tak jakbym chciała. Rozszerzone pory? Tutaj nic nie zauważyłam, wydaje mi się że są takie same jakie były, więc niestety ich nie zmniejszył.

Podsumowując: 
U mnie ten kosmetyk sprawdził się świetnie, kupiłam już kolejną butelkę i na pewno szybko się z nim nie rozstanę bo widzę, że ma dobry wpływ na kondycję mojej cery. Powiadomiłam też mojego domowego Mikołaja że marzy mi się krem na dzień i na noc z tej serii, mam nadzieję, że trafi tym prezentem w mój komin :D

19 grudnia 2012

Wracam kochane... 
Jest już trochę lepiej, a dużą zasługą tego stanu były Wasze dobre słowa i rady:) Nie poddam się, bo jakże- taka silna baba i się poddawać? NIGDY! Po Nowym Roku poddam się szczegółowemu przeglądowi razem z mężem, koleżanka poleciła mi świetną klinikę, więc musi być dobrze!:)

Tymczasem wracam do Was z nową porcją recenzji, dzisiaj mała zapowiedź:)

Na pierwszy ogień, jutro, możecie spodziewać się mojej opinii na temat regulującego toniku z najnowszej serii Normacne Dermedic, który kupiłam zaraz po wejściu jej na rynek. Zużyłam, mam zdanie, jutro Wam je pokażę. Zdradzę, że kupiłam kolejną już butelkę;)

Następnie ukaże się recenzja którą myślałam że już dawno temu napisałam, ale się zapomniałam i tego nie zrobiłam, mianowicie kokosowego żelu pod prysznic Kamill, który pachnie wreszcie nie chemicznym kokosem;) 

Będzie też krótka notka na temat mojego nowego nabytku, który okazał się wielką miłością (o lakierze do paznokci mówię jakby mąż mnie czytał, albo co ;))

W kolejce stoją także antybakteryjne chusteczki do rąk Osmoza, które mimo, że noszę cały czas w torebce i już się kończą zapominam Wam przedstawić;) 

Znalazłam wreszcie idealny Scrub do swojego ciała, który nie dość, że świetnie usuwa martwy naskórek to dodatkowo obłędnie pachnie wanilią, również się z Wami podzielę zdaniem na jego temat, a jakże!

Chciałabym też zrobić przegląd tuszy do rzęs które obecnie używam, pokazać Wam za co je kocham a za co nienawidzę:)

A tymczasem spadam odwiedzać Wasze blogi!:)

16 grudnia 2012

Ech...

Witajcie moje Drogie!

Dzisiaj nie będzie żadnej recenzji, opisu, ani nic- po prostu od tak, luźny post. Stwierdziłam, że potrzebuję odrobiny odpoczynku, mam za dużo wszystkiego na głowie i po prostu nie wyrabiam, a nawet jeśli zdaje mi się że się wyrabiam później okazuje się że o wielu rzeczach zapominam i tak w kółko. Mimo że zaniedbałam bloga i nie dodaję postów, staram się Was odwiedzać w miarę możliwości... Doszedł szał przedświąteczny, z którego gdzieś tam w głębi serca się cieszę jednak na co dzień nie widać tego... Chodzę przygnębiona, przybita i zła... Stwierdziłam, że powiem Wam o co chodzi, może mi w pewnym stopniu ulży jak wyrzucę z siebie to co siedzi we mnie tak głęboko... Z mężem od prawie roku staramy się o dziecko... Początkowo naprawdę się bałam, bo mam już pewne przeżycie za sobą, przez które odizolowałam się na długi czas od ludzi.. Zaraz po ślubie okazało się że jestem w ciąży. Kupiłam testy, co by się upewnić, były jak byk 2 paski... Niewiele myśląc zapisałam się do ginekologa żeby wszystko było na 100% pewne i pokierował co dalej... Zrobiłam badania krwi na hcg, poszłam do ginekologa, usłyszałam 5-6 tydzień... Dostałam kartę ciążową, był to chyba najlepszy moment mojego życia... Miałam przyjść na wizytę za 2 tygodnie, na Usg, że już coś będzie widać... Przyszłam, lekarka robiła mi usg i nic nie mówiła... Kazała mi się ubrać i usiąść a mi serce prawie wypadło z piersi... Powiedziała, że nic nie widać, hcg rośnie ale bardzo słabo i że jeśli poczuję że coś się dzieje natychmiast mam jechać do szpitala... Tego samego dnia w nocy obudził mnie okropny i przeszywający ból w podbrzuszu, obudziłam męża i pojechaliśmy do szpitala... Od razu badanie, usg i te słowa, których nie zapomnę do końca życia- ciąża pozamaciczna ulokowana w jajowodzie, zagrożenie życia, natychmiastowa operacja... Nigdy tak nie cierpiałam jak wtedy... Koszmarnie się bałam, miałam nadzieję, że to będzie sen... Po tych wydarzeniach naprawdę długo dochodziłam do siebie, nie chciałam nawet myśleć o tym, że być może kolejna moja ciąża zakończy się tak samo... W końcu jednak się przemogłam, pomogła mi w tym pewna Pani doktor, która uświadomiła mnie że bardzo często pierwszej ciąży się nie donosi, bo albo poronienie, albo pozamaciczna i nie wolno się poddawać... I tak próbowaliśmy i próbowaliśmy i nic... Dopiero teraz, w grudniu już miałam nadzieję, że się udało, że to może być nasz najlepszy prezent... niestety, kolejny raz moje marzenia się rozmyły, przepadły... Nie mam już siły, czasem jest mi naprawdę ciężko podnieść się z łóżka i żyć normalnie... Tym bardziej, że teraz mijają 2 lata od tamtego wydarzenia, a ja mam ciągle w głowie diagnozę i wyraz twarzy mojego męża jak to usłyszał:( 
Jest mi po prostu ciężko, ale wiem, że dopóki nie zapomnę o tamtym wydarzeniu to nie będę mogła w ogóle się pozbierać... Ale to jest trudne...

12 grudnia 2012

Najnowsze przesyłki

Chciałabym pokazać Wam dzisiaj przesyłki, jakie ostatnio otrzymałam w ramach testów, jedna z nich przyszła do mnie już w zeszłym tygodniu, natomiast druga trafiła w moje łapki dzisiaj:) Z obu jestem bardzo zadowolona i nie będę ukrywać że bardzo na nie czekałam:)

Pierwsza z nich pochodzi od p. Moniki z CredoPR, a w środku znalazłam krem, który miał być w ostatniej paczce, ale wyszło jak wyszło i został mi on dosłany:)


Gerovital Plant, Krem przeciw niedoskonałościom skóry. Bardzo chciałam wypróbować ten krem, ze względu na to że w składzie ma kwasy owocowe które świetnie działają na moją cerę;) Jestem już po kilku użyciach i póki co jestem zadowolona. W ogóle te kosmetyki świetnie współgrają z moją wymagającą buzią:)

Następna przesyłka, również wyczekiwana, już myślałam że się nie doczekam :P Współpracę z Agencją Get In Touch nawiązałam już dawno temu, a dzisiaj otrzymałam przesyłkę. Otrzymałam do testów 3 kosmetyki:


Wszystkie firmy Marc Anthony:
-Szampon z marokańskim olejkiem arganowym,
-Odżywka z marokańskim olejkiem arganowym,
-Terapia rewitalizująca  z marokańskim olejkiem arganowym.

Jestem bardzo zadowolona z dzisiejszych przesyłek:) 

A jak Wasze skrzynki? Mam nadzieję, że pełne i że macie jakieś świetne kosmetyki do testów!

Himalaya Herbals, Maseczka z miodli indyjskiej do cery trądzikowej i tłustej

Nadeszła pora na to żeby pokazać Wam kolejne (moim zdaniem) cudo ze słabo znanej firmy Himalaya Herbals.
Jest to:


Maseczka z miodli indyjskiej do cery trądzikowej i tłustej, Himalaya Herbals

Kilka słów od producenta:
Oczyszcza skórę i zapobiega powstawaniu wyprysków i zaskórników.
Odmładza i ujędrnia skórę, przywracając jej naturalny blask. Antybakteryjna maska reguluje wydzielanie sebum, oczyszcza zatkane pory skóry i zapobiega nawrotom zaskórników. Poprawia strukturę skóry, odmładza ją i ujędrnia.
Miodla indyjska znana ze swoich przeciwbakteryjnych właściwości pomaga pozbyć się trądziku. W połączeniu z kurkumą skutecznie eliminuje bakterie wywołujące trądzik. Ziemia fulerska daje uczucie przyjemnego chłodu i wygładza skórę.


Maseczka zamknięta jest w wygodnej i miękkiej tubie  zamykanej na zatrzask, mieszczącej w sobie 75ml produktu.

Konsystencja jest dość gęsta, o ciemnej, ziemistej barwie. Zapach na kolana nie powala, ale też nie drażni. Zawiera w sobie małe drobinki, którymi podczas zmywania maseczki można śmiało zrobić sobie peeling;)



Łatwo rozprowadza się na twarzy. Zaraz po aplikacji czuć przyjemne chłodzenie, które nie trwa długo (mniej więcej 2 minuty). Pozostawiamy ją na twarzy około 15 minut, a następnie zmywamy ciepłą wodą. Niestety, jej zmywanie nie jest przyjemnością- bardzo mocno zasycha, więc trzeba się trochę namęczyć z jej zmyciem. Ja robiłam tak, że mokrym wacikiem "namaczałam" maseczkę, a następnie powoli ją zmywałam.

Po zmyciu widać rozjaśnienie twarzy, buzia jest zmatowiona, wygładzona, stany zapalne są mniej zaognione, jakby trochę podleczone. Czuć delikatne ściągnięcie, ale w tym pozytywnym sensie;)

Plusy:
-rozjaśnia buzię,
-matuje,
-wygładza,
-leczy stany zapalne
-przy dłuższym stosowaniu widać zmniejszenie produkcji sebum
-wyraźnie poprawia kondycję skóry.
-cena (około 11zł)

Minusy: 
-słaba dostępność,
-ciężko się zmywa.

Jak widzicie, plusów jest dużo, a przy tym, że robi tyle dobrego ja jestem w stanie wybaczyć jej te trudności w zmywaniu:)

Himalaya Herbals pozytywnie mnie zaskakuje swoimi kosmetykami, ale szkoda że są tak słabo dostępne w sklepach stacjonarnych...

A Wy moje kochane, znacie jakieś kosmetyki tej firmy? Lubicie je?

11 grudnia 2012

Rajstopy Lida

Hej :) 
Przepraszam, że cały weekend byłam nieobecna, ale z racji tego, że większość sobót spędzam w pracy, postanowiłam ten wolny weekend w pełni wykorzystać. Tak więc w sobotę urządziłam z mężem przedświąteczne porządki a niedzielę spędziłam na zakupach i odpoczywaniu:)

Dzisiaj natomiast wracam do Was z inną niż dotychczas recenzją, która dotyczyć będzie testowanych przeze mnie rajstop otrzymanych od Firmy Lida. 



Najpierw pokrótce opowiem Wam o samej firmie:)
Lida na rynku jest od prawie 22 lat. Jest firmą cenioną wśród producentów rajstop z wysoko ugruntowaną pozycją na rynku tekstylnym. Co ją wyróżnia wśród innych firm? To, że ceni nowoczesne i dobrze przemyślane rozwiązania, jednocześnie proponując konkurencyjne ceny swoich wyrobów.
W asortymencie firmy znajdziemy rajstopy, pończochy, legginsy. Dla kogo? Otóż ich kolekcje skierowane są dla kobiet, o których większość firm tego typu zapomina- dla kobiet w ciąży oraz kobiet puszystych:) Po to, aby każda z nas mogła czuć się komfortowo i bardzo kobieco. Po to, żeby móc założyć spódnicę i szpilki i zapomnieć o uwieraniu, uciskaniu albo rolowaniu rajstop!:)

Od firmy w ramach testów otrzymałam 3 pary rajstop, o grubości 40 den. Rajstopy otrzymałam w 3 różnych kolorach, coby nie było problemu z dopasowaniem ich do garderoby. Otrzymałam także informację, że każda para różni się jakimś szczegółem, ale o tym później:)







Wykonane są bardzo dokładnie, są gęsto tkane więc dzięki temu naprawdę ciężko jest je zaciągnąć albo przedziurawić podczas zakładania. Możliwość przedziurawienia porównywałam z rajstopami innej firmy, które niestety nie wytrzymały, natomiast w rajstopach Lidy jedyne co się stało to wybrzuszenie spowodowane naciągnięciem materiału.



Część majtkowa wykonana jest z grubszej dzianiny i rozciąga się mocno, po to żeby dopasować się do każdej sylwetki. Posiada klin, który wzmacnia komfort użytkowania a także pozwala odróżnić tył od przodu;)
Mają wyższy stan, dzięki temu ładnie ukrywają niechciane fałdki i tego typu rzeczy, jednocześnie trzymając się bez problemu w swoim miejscu. 

To co było dla mnie najważniejsze i na co zwróciłam uwagę- ZAWSZE jak kupowałam rajstopy, nogawki były na mnie za krótkie. Na początku myślałam, że to może za mały rozmiar, więc zaczęłam kupować większe, ale nic to nie zmieniło. Rajstopy były za luźne w biodrach, przez co musiałam zakładać ociskające majtki co by mi nie spadły, a nogawka w dalszym ciągu była za krótka i zwyczajnie uwierało mnie w stopy co kończyło się przedziurawieniem i gołymi palcami ;) W tych rajstopach nic takiego się nie działo, wręcz mogę powiedzieć że miałam jeszcze luz i wreszcie nic mnie nie piłowało w stopę;)

Wszystkie 3 pary były dla mnie tak samo wygodne, po prostu nie czułam że mam je na sobie. Czym się różniły od siebie? Szczerze się przyznam, nie wiem... Jak dla mnie były takie same, tak samo komfortowe i wygodne. Po praniu również nie straciły swojej formy i nie zmechaciły się. Chociaż nie będę ukrywać, że najbardziej polubiłam się z tymi ciemnoszarymi, wydaje mi się że moje nogi w nich najładniej wyglądają:)

Z asortymentem firmy możecie zapoznać się TUTAJ , natomiast TU możecie zakupić interesujące Was rajstopki :) Dodatkowym plusem jest to, że jeśli nie wiecie jaki rozmiar jest Wam potrzebny to przy każdym produkcie na dole znajdziecie tabelę rozmiarów:)

6 grudnia 2012

Porzeczkowe tonizowanie!

Dzisiaj śpieszę do Was z prezentacją kolejnego kosmetyku otrzymanego od Tso Moriri:)
Firma podbiła moje serce tym, że ich kosmetyki są pachnące tak naturalnie, a przez to ich stosowanie staje się istnym rytuałem:)
Ale do rzeczy- chcę Wam dziś opisać moje wrażenia ze stosowania toniku do twarzy z czarnej porzeczki:


Tso Moriri, Tonik do twarzy czarna porzeczka

Kilka słów od producenta:
Owoce i liście czarnej porzeczki są bogate w witaminę C i witaminy z grupy B oraz minerały i olejki eteryczne, posiadające działanie antyoksydacyjne i antybakteryjne. Liście czarnej porzeczki zawierają bioflawonoidy, które są silnymi inhibitorami wolnych rodników oraz zmniejszają przepuszczalność naczynek krwionośnych. Tonik działa odświeżająco, łagodząco, redukuje zaczerwienienia oraz wyrównuje koloryt skóry. Polecany do cery normalnej, tłustej i mieszanej oraz naczynkowej.

Skład: 
Ribes Nigrum Leaf (Black Currant), Water, Citric Acid Water, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate

Na składach to ja się za bardzo nie znam, ale wydaje mi się być OK! (chyba dlatego że jest krótki ;))


Jeśli chodzi o opakowanie, to niestety do najwygodniejszych nie należy- przezroczysta butelka z zakręcanym korkiem. Po odkręceniu nie ujrzymy żadnego dozownika, za pomocą którego można by kontrolować ilość wydobywanego kosmetyku tylko po prostu duży otwór, przez który bardzo łatwo niechcący wylać zbyt dużą ilość na wacik.


Tonik jest bezbarwny, wygląda jak czysta woda. Jedyne czym się różni to zapachem... Pięknie pachnie, zapach czysto poczeczkowy, lekko kwaskowaty. Myślę, że każda z nas kiedyś zrywała porzeczki- pamiętacie zapach tego krzewu, którym przechodziły dłonie? Tonik pachnie identycznie, aż ma się ochotę go wypić zamiast nalewać na wacik :)

Jeśli chodzi o działanie to w pełni zgadzam się ze słowami producenta. Odświeżenie jest wyczuwalne momentalnie. Zanim zaczęłam go stosować moja twarz "przyozdobiła" się czerwonymi diodami głównie na brodzie. Zauważyłam, że tonik złagodził stan zapalny, a krostki zasuszyły się i wyraźnie zmniejszyły. Cera stała się bardziej promienna i gładka. Niestety nie zauważyłam zmniejszenia produkcji sebum, a na to po cichutku liczyłam, ale ze względu na jego zapach jestem w stanie to wybaczyć:)

5 grudnia 2012

Egzotyczny relaks.

Jakiś czas temu otrzymałam od Laboratorium Joanny przesyłkę z pięknie pachnącym żelem pod prysznic w dużej butli. Dzisiaj chciałabym Wam pokazać czym mnie urzekł, 
bo tak-zrobił to;)


Joanna Naturia, Żel pod prysznic z mango i papają 

Od producenta:
Żel pod prysznic Naturia o świeżym owocowym zapachu zapewnia doskonałe odprężenie i oczyszczenie ciała. Specjalnie opracowana receptura zawiera ekstrakty z mango i papai, które działają nawilżająco i odżywczo.
Wspaniałe rezultaty:
-  Dokładnie oczyszczona i odświeżona skóra
-  Delikatna i miła w dotyku
-  Subtelnie i przyjemnie pachnąca


Skład:

Można by pomyśleć, żel jak żel... Konsystencję ma dosyć wodnistą, jednak świetnie się pieni. Już niewielka ilość wystarczy, żeby pokryć pianą całe ciało. Przemawia do mnie duża pojemność-300ml, zamknięte w wygodnej plastikowej butli.

Urzekł mnie zapachem- świeżym, letnim zapachem, który szczególnie teraz, o tej porze roku potrafił skutecznie poprawić mi humor:) Jest świeży, ja wyczuwam w nim głównie mango. W każdym bądź razie nie czuć w nim chemii, tylko piękny owocowy zapach, który unosi się w łazience po każdej kąpieli, a na ciele niestety bardzo szybko znika, a szkoda.


Wiadomo, żel ma głównie myć i tego się od niego wymaga. W tej roli spełnia się świetnie. Nie nawilża skóry ale i też nie wysusza, nie podrażnia, nie powoduje swędzenia;) 

Na pewno będę wracać do tych żeli, ze względu na cenę i pojemność a w szczególności na zapach, jednak kuszą mnie inne wersje zapachowe:)

3 grudnia 2012

Dzisiejsze paczuszki.

Dzisiaj listonosz nawiedził mnie wręczając dwie paczuszki:) Wyglądałam na niego od rana ale wreszcie się doczekałam;)

Pierwsza z nich pochodziła od p. Moniki z  agencji CredoPR w ramach dalszej współpracy, a znalazłam w niej:


1.Sulphur, Buskie SPA siarczkowe
2.Gorvita, żel ze świetlikiem i kolagenem

Kolejną przesyłkę otrzymałam w ramach świeżo nawiązanej współpracy od firmy Lambre. W środku znalazłam:


1. Peeling w żelu do mycia ciała z serii Anticellulite SPA Line, Lambre
2.Balsam do dłoni regenerujący, Lambre

Wkrótce opinie na temat tych kosmetyków:)

Mięta z czekoladą

Dzisiaj zaprezentuje Wam kolejny, już ostatni kosmetyk, który otrzymałam do testów w ramach współpracy kwartalnej z BingoSpa.

Jest nim:
Serum czekoladowo-miętowe do ciała, BingoSpa

Od producenta:
Miętowe orzeźwienie pobudzi Twoje zmysły, a skóra odetchnie pełną piersią! Serum BingoSpa sprawi, że pielęgnacja Twojej skóry stanie się niezapomnianą chwilą, chwilą na którą z niecierpliwością czekasz, chwilą, którą pragniesz, by trwała bez końca... dzięki czekoladzie. Ziarno kakaowca - Theobroma cacao - z którego powstaje czekolada zawiera wiele cennych dla skóry substancji, posiada zdolność zmiękczania skóry. Poza tym wykazuje działanie odmładzające i odświeża skórę, skutecznie likwiduje suchości skóry. Antyoksydanty, czyli składniki spowalniające proces starzenia się skóry, znajdujące się w  czekoladzie, zapobiegają rozwojowi wolnych rodników, które wpływają na utratę przez skórę kolagenu, elastyny i innych protein. 

Składniki czekoladowego serum BingoSpa drenują i 
pobudzają metabolizm komórkowy, regenerują i działają 
kojąco. Te wyjątkowe właściwości zawdzięczamy obecności 
w ziarnie kakaowym różnorodnych substancji, z których 
najważniejsze to:
  • psychoaktywne – ß-fenyloetyloamina, tryptofan, anandamid, 
  • nawilżające i detoksykujące – kofeina i teobromina 
  • antyoksydacyjne i ochronne w stosunku do komórek skóry – polifenole, głównie flawonoidy i kwasy fenolowych                                                                                                                                                  
Puszyste i aksamitne, czekoladowo - miętowe serum BingoSpa do pielęgnacji ciała nasyci skórę odżywczymi składnikami, na długo pozostawi rześki, miętowy zapach.

Skład:

 
Serum ma konsystencję maślaną, na pierwszy rzut oka może wydawać się zwarta jednak tak nie jest, łatwo rozsmarowuje się na skórze i szybko wchłania.


Zapach... wyobrażałam sobie, że będzie pachnieć inaczej... Kojarzycie może takie cienkie listeczki do jedzenia czekoladowo-miętowe? Miałam nadzieję, że to serum będzie właśnie tak pachnieć, niestety się pomyliłam:(
Zapach jest mocno chemiczny, owszem czuć miętę zmieszaną z czymś podobnym do czekolady, jednak mój nos z tym zapachem się nie polubił i przez to dość ciężko było mi używać ten kosmetyk.


Jeśli chodzi o działanie, to serum rzeczywiście nawilża, wygładza i zmiękcza skórę, jednak w moim przypadku po upływie niecałej godziny skóra domagała się z powrotem nawilżenia, więc efekt jest niestety krótkotrwały, nie zapewniający chociażby nawilżenia od mycia do mycia, a to jest minimum jakie wymagam od kosmetyków nawilżających. 

Miałyście to serum? Co sądzicie o jego zapachu?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...