Witajcie moje Drogie!
Dzisiaj nie będzie żadnej recenzji, opisu, ani nic- po prostu od tak, luźny post. Stwierdziłam, że potrzebuję odrobiny odpoczynku, mam za dużo wszystkiego na głowie i po prostu nie wyrabiam, a nawet jeśli zdaje mi się że się wyrabiam później okazuje się że o wielu rzeczach zapominam i tak w kółko. Mimo że zaniedbałam bloga i nie dodaję postów, staram się Was odwiedzać w miarę możliwości... Doszedł szał przedświąteczny, z którego gdzieś tam w głębi serca się cieszę jednak na co dzień nie widać tego... Chodzę przygnębiona, przybita i zła... Stwierdziłam, że powiem Wam o co chodzi, może mi w pewnym stopniu ulży jak wyrzucę z siebie to co siedzi we mnie tak głęboko... Z mężem od prawie roku staramy się o dziecko... Początkowo naprawdę się bałam, bo mam już pewne przeżycie za sobą, przez które odizolowałam się na długi czas od ludzi.. Zaraz po ślubie okazało się że jestem w ciąży. Kupiłam testy, co by się upewnić, były jak byk 2 paski... Niewiele myśląc zapisałam się do ginekologa żeby wszystko było na 100% pewne i pokierował co dalej... Zrobiłam badania krwi na hcg, poszłam do ginekologa, usłyszałam 5-6 tydzień... Dostałam kartę ciążową, był to chyba najlepszy moment mojego życia... Miałam przyjść na wizytę za 2 tygodnie, na Usg, że już coś będzie widać... Przyszłam, lekarka robiła mi usg i nic nie mówiła... Kazała mi się ubrać i usiąść a mi serce prawie wypadło z piersi... Powiedziała, że nic nie widać, hcg rośnie ale bardzo słabo i że jeśli poczuję że coś się dzieje natychmiast mam jechać do szpitala... Tego samego dnia w nocy obudził mnie okropny i przeszywający ból w podbrzuszu, obudziłam męża i pojechaliśmy do szpitala... Od razu badanie, usg i te słowa, których nie zapomnę do końca życia- ciąża pozamaciczna ulokowana w jajowodzie, zagrożenie życia, natychmiastowa operacja... Nigdy tak nie cierpiałam jak wtedy... Koszmarnie się bałam, miałam nadzieję, że to będzie sen... Po tych wydarzeniach naprawdę długo dochodziłam do siebie, nie chciałam nawet myśleć o tym, że być może kolejna moja ciąża zakończy się tak samo... W końcu jednak się przemogłam, pomogła mi w tym pewna Pani doktor, która uświadomiła mnie że bardzo często pierwszej ciąży się nie donosi, bo albo poronienie, albo pozamaciczna i nie wolno się poddawać... I tak próbowaliśmy i próbowaliśmy i nic... Dopiero teraz, w grudniu już miałam nadzieję, że się udało, że to może być nasz najlepszy prezent... niestety, kolejny raz moje marzenia się rozmyły, przepadły... Nie mam już siły, czasem jest mi naprawdę ciężko podnieść się z łóżka i żyć normalnie... Tym bardziej, że teraz mijają 2 lata od tamtego wydarzenia, a ja mam ciągle w głowie diagnozę i wyraz twarzy mojego męża jak to usłyszał:(
Jest mi po prostu ciężko, ale wiem, że dopóki nie zapomnę o tamtym wydarzeniu to nie będę mogła w ogóle się pozbierać... Ale to jest trudne...
Współczuje....
OdpowiedzUsuńNie powiem Ci, że wiem, co czujesz, bo nie wiem. Rozumiem jednak, że jeto to bardzo trudne. Jeden aniołek jest w niebie, ale przecież reszta czeka jeszcze na przyjście, trzymam kciuki ;)
OdpowiedzUsuńwspolczuje :( nic więcej nie jestem w stanie napisać...
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać... Chciałam Cię jakoś pocieszyć, ale w tej sytuacji nie potrafię :( To niesprawiedliwe, że dziewczyny w wieku 16 lat zachodzą w ciążę i donoszą, dziecko jest zdrowe, a potem ma okropne życie, bo taka matka nie potrafi się nim zająć. A Ty starasz się jak możesz, a i tak nic z tego nie wychodzi :( Życzę Wam powodzenia, mam nadzieję, że w końcu się uda i stworzycie prawdziwą rodzinę. Że maleństwo, które się pojawi, będzie najlepszą rzeczą, jaka Cię w życiu spotka :* Trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńWiem co czujesz. Mimo tego że mam 2 wspaniałe córki, to także mam wspomnienia. Przed starsza Karolą i przed młodszą Laurką byłam 2 razy w ciąży i tak jak Ty ..zostały wspomnienia. Ale pamiętaj- doczekacie sie w koncu swojego malenstwa, zycze Wam tego z całego serduszka:)
OdpowiedzUsuńtrzymaj się! nie można się poddawać! Moja kuzynka długo starała się o dziecko, raz poroniła, ale w końcu się udało:)trzeba być dobrej myśli:)
OdpowiedzUsuńBardzo Wam dziękuję za miłe słowa, jakoś tak lżej mi się zrobiło na serduchu :*
OdpowiedzUsuńWspółczuję... Nie poddawaj się. Będzie dobrze. Trzeba tylko optymistycznie patrzeć w przyszłość.:) trzymam kciuki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, ale wierzę, że się uda i będziesz cieszyć się swoim Maluszkiem :)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tego dlaczego właśnie osoby które nie chcą dzieci mają je od razu a osoby które o tym marzą, ach... tak ciężko z tym.
Kochana Kasiu. Na Młodą czekałam 5 lat, pełnych modlitw, płaczu, wzajemnego oskarżania się, tłumaczenia przed ludźmi przed rodziną. Czasami powód niepłodności tkwi w nas samych, w naszych głowach. Wiem, ze to brzmi banalnie, ale organizm blokuje możliwość zajścia w ciążę, jeśli za bardzo tego chcemy.
OdpowiedzUsuńMogę Ci zaproponować kilka opcji: proszę zrób mężowi badania na jakość i żywotność nasienie, a sobie zbadaj hormony i pracę jajników. Być może to one szwankują i potrzebna będzie farmakologiczna stymulacja.
Dobry ginekolog powinien najpierw zrobić ,,przegląd techniczny" Was obojga.
dajcie też sobie troszkę luzu, nie traktujcie seksu jak celu, którym jest dziecko. Inaczej zatracicie sie w staraniach.
Kochana, trzymaj się ciepło, nie trać nadziei. Życzę Ci jak najszybszych porannych mdłości i napadów ochoty na kiszone ogórki :*
Nie będę Ci pisać żadnych truizmów, że dasz radę, że tak bywa, że będzie lepiej, bo wszystko brzmi banalnie. W zamian za to chcę Ci tylko powiedzieć, że jako człowiek z internetu trzymam kciuki za Twój spokojny stan umysłu i trudną umiejętność patrzenia w przyszłość bez lęku. Dodaję Twój blog do obserwowanych i będę Cie odwiedzać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wierze Ci ze to wszystko jest bardzo trudne, chociaż tak naprawdę nikt kto na własnej skórze tego nie przeżył nie zrozumie tego co czujesz. Mimo to życzę Ci Kochana aby Twoje, Wasze wspólne marzenia z mężem się spełniły, abyś Ty potrafiła mysleć o tym wszystkim bez lęku, właśnie tak jak napisała koleżanka wyżej. Mocno trzymam kciuki i wierze że będzie dobrze. Też w to musisz uwierzyć:) Życzę Ci Wesołych Świąt! ;);*
OdpowiedzUsuń