Depilacja jest czynnością znaną każdej kobiecie (mam nadzieję;)). Nie należy ona niestety do czynności przyjemnych, ale koniecznych zarówno ze względów estetycznych jak i higienicznych. Bynajmniej ja nie wyobrażam sobie chodzić z krzakami pod pachami ani dżunglą na nogach... Ble. Przez dobre dwa lata z całkowicie nie potrzebnym owłosieniem radziłam sobie depilatorem elektrycznym i niesamowicie zachwalałam, zresztą dalej zachwalam to rozwiązanie, chociaż niestety w moim przypadku zakończyło się wrastaniem włosków i zapaleniem mieszków włosowych, więc zostałam zmuszona do zmiany na maszynki jednorazowe lub kremy do depilacji. Z maszynkami mam nieciekawe wspomnienia, bo nie było depilacji bez zacięcia się albo ogromnych podrażnień. Kremy do depilacji moim zdaniem są okropnie nie wydajne, dlatego też z dwojga złego wróciłam do jednorazówek. Powrót był ciężki... Zmasakrowane nogi, podrażnienia... Dlatego nawet nie wiecie jak ucieszyłam się, gdy na spotkaniu blogerek otrzymałam balsam łagodzący po goleniu i depilacji od firmy Venus. Przyznam się bez bicia, że na początku mimo radości zaczęłam zastanawiać się czy taki balsam ma w ogóle jakąkolwiek rację bytu, czy nie jest kosmetykiem przereklamowanym.
Od producenta i skład:
Zamknięty jest w ładnej, przezroczystej butelce zamykanej na zatrzask i ozdobionej w biało-różową etykietę. Bardzo kobiece i przemawia do mnie:) Butelka niestety wykonana jest z dość twardego plastiku, przez co czasami mam problem z wydobyciem balsamu, ale bez przesady- tragedii nie ma i znam gorsze opakowania.
Zapach jest delikatny, zdecydowanie wyczuwam w nim kokosa, migdał i delikatną kwiatową nutę. Szalenie kobiece połączenie!
Konsystencja przypomina mi bardziej treściwe mleczko aniżeli balsam, jest dość wodniste ale nie spływa z dłoni. Dzięki takiej konsystencji wystarczy niewielka ilość użyta na skórę. Jest dość "śliskie", dzięki czemu bardzo łatwo je rozsmarować. Nie klei się na skórze, nie lepi.
Wchłania się dość szybko, jednak nie w ekspresowym tempie. Już podczas nakładania balsamu na podrażnioną goleniem skórę czuć wyraźną ulgę, bez pieczenia i szczypania, co zdarza się przy wielu innych zwykłych balsamach do ciała. Zdecydowanie nawilża skórę, pozostawia ją mięciutką, gładką i miłą w dotyku.
Plusy:
-piękny zapach,
-lekka, nietłusta konsystencja,
-łagodzi podrażnienia po goleniu,
-nawilża i wygładza skórę,
-bardzo wysoka wydajność,
-niska cena-8zł/200ml
Minusy mam dwa- nie widziałam tego balsamu w żadnej drogerii w pobliżu, więc jego dostępność musi być naprawdę słaba. No i szkoda, że nie ma chociaż delikatnego działania chłodzącego.
Jak dla mnie jest to naprawdę świetny kosmetyk, który zagości na stałe w mojej kosmetyczce. Stosujecie takie balsamy?
Już kilka pochlebnych recenzji przeczytałam, muszę go poszukać :) Tylko za bardzo nie wiem gdzie..
OdpowiedzUsuńniestety mam podobny problem bo nigdzie go nie moge dostać:(
OdpowiedzUsuńja obecnie używam żelu aloesowego. ale jak mi się skończy co będzie niebawem poszukam tego balsamu, warto wypróbować
OdpowiedzUsuńUżywam go :)
OdpowiedzUsuńJezeli tak bardzo go lubicie to mam dwa na zbyciu ze spotkania blogerek ;p
OdpowiedzUsuńmi nie przypasował wiec chetnie oddam za symboliczny koszt przesyłki :P
Nie spotkałam się z tym balsamem wcześniej. Jestem zainteresowana nim ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńslicznie paaachnie :)
OdpowiedzUsuńnie mialam go niestety...
OdpowiedzUsuńmuszę go poszukać.:)
OdpowiedzUsuńJa go bardzo polubiłam :) Ale bardziej wyczuwam tam pomarańczę niż kokosa :D
OdpowiedzUsuńJa po goleniu smaruję skórę kremem ochronnym bambino, a wcześniej przecieram skórę ałunem :)
OdpowiedzUsuń