Obserwatorzy

27 sierpnia 2013

Efektima, Kuracja brązująca.

Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, czy może Wy też ale lato w tym roku jest jakieś bardzo słabe, czuć już jesień. No ok, było kilka bardzo upalnych dni, ale co po tym jak zaraz po nich następują zimne, ze skokiem temperatury z 37 do 20... I te noce... No dajta spokój. Żar z nieba który lał się przez kilka ostatnich dni przypominał mi bardziej wyjazd w tropiki aniżeli piękne polskie lato.Jakie by nie było, ale już powoli zaczynam za nim tęsknić...

Dobra, koniec marudzenia na temat pogody, przejdźmy do opalenizny:D Można powiedzieć, że z tego jestem zadowolona, ale tylko od pasa w górę;) W tym roku jakoś nie dane mi było opalić nóg, dlatego też postanowiłam zaryzykować i zapewnić sobie delikatną opaleniznę za pomocą balsamu brązująco-ujędrniającego, który już jakiś czas temu przesłała mi p. Beata z Efektimy.


Przyznam się Wam szczerze, że zawsze bałam się balsamów brązujących i samoopalaczy, dlatego też bardzo ostrożnie podeszłam do tego balsamu, bo zwyczajnie bałam się że zrobię sobie krzywdę. Zupełnie nie potrzebnie! Ale o tym w dalszej części:)

Rzut okiem na skład i informacje na opakowaniu:


















Zaczynając od kwestii technicznej opakowania- producentowi naprawdę należą się brawa za użycie do tego balsamu butelki z pompką. Uważam, że takie rozwiązanie jest najlepsze dla kosmetyku tego typu, gdyż wiadomo ile pompek użyć by równomiernie nałożyć kosmetyk.
Konsystencja jest gęstawa, a zarazem dość lekka i przyjemnie rozprowadzająca się po skórze, dzięki czemu można go bezproblemowo i  równomiernie nałożyć na ciało. Zapach do najprzyjemniejszych nie należy, jednakże jest do wytrzymania i nie drażni mojego nosa. Czym pachnie? Nie umiem tego określić, ale wyczuwam w nim delikatny waniliowy aromat.

 




















A Jak z działaniem? Balsam rzeczywiście brązuje, ale dość delikatnie. Jeśli ktoś liczy na efekt jak spod samoopalacza to się przeliczy. Mi bardzo odpowiada to, że delikatnie i powoli brązuje bo jestem w stanie stopniować efekt jaki chcę uzyskać. Nałożony na dobrze wypeelingowane ciało nie pozostawił żadnych smug ani tym bardziej zacieków. Nie pozostawia tłustej powłoki, jedynie delikatny film ochronny, który nie jest prawie w ogóle wyczuwalny.
Jeśli chodzi o działanie pielęgnacyjne to podoba mi się to że delikatnie nawilża i pozostawia skórę miękką i jedwabistą w dotyku. Zauważyłam, że skóra stała się bardziej wygładzona, jednak ujędrnieniem tego nazwać nie mogę.

W kwestii najważniejszej, zgodnej z przeznaczeniem, czyli działaniu brązującym spisał się świetnie, pozostawiając moje nogi zabrązowione. Jestem zadowolona z tego balsamu i bardzo chętnie wrócę do niego zimą, gdy letnia opalenizna stanie się jedynie wspomnieniem ;)

Lubicie takie balsamy brązujące?

26 sierpnia 2013

Miała być dzisiaj moja opinia o balsamie od Efektimy, ale zapomniałam zrobić zdjęcia, więc postanowiłam przygotować dla Was moją odpowiedź na Tag 50 faktów o mnie.
Mam nadzieję, że się nie wynudzicie :)


1. Gdyby ktoś nie wiedział, to mam na imię Kasia - zdecydowanie bardziej wolę zdrobnienie swojego imienia, chociaż częściej używam wersji urzędowej ;)

2. Od trzech lat jestem żoną swojego męża, a jesteśmy ze sobą od dziewięciu.

3. Miałam 20 lat gdy wyszłam za mąż, co dla wielu osób było zjawiskiem nienormalnym- po prostu stwierdziliśmy, że długo jesteśmy razem, mieszkamy ze sobą, więc na co czekać? :)

4. Mój mąż jest starszy ode mnie o 5 lat i myślę, że właśnie z tego powodu (tfu tfu) tworzymy udany związek, bo myślimy tak samo racjonalnie. Nigdy nie lubiłam chłopców w moim wieku.

5. Kocham dzieci. Swoich niestety jeszcze się nie doczekałam, ale jestem pewna, że wkrótce to się spełni. Mam wybrane imię zarówno dla dziewczynki, jak i dla chłopca.

6. Jestem jedynaczką, wychuchaną i wydmuchaną, bo rodzice długo na mnie czekali. Czy rozpieszczoną? W dzieciństwie na pewno, od czasów gimnazjum i moich buntów sporo się zmieniło;)

7. Tak, dałam popalić rodzicom :) Wagary + odbieranie z komisariatu i upicie do nieprzytomności w wieku bodajże 16 lat zmieniło podejście moich rodziców do mej skromnej osóbki :D Jednak mimo moich drobnych odchyleń zawsze miałam i mam w nich oparcie i zawsze mogę na nich liczyć.

8. W dzieciństwie lubiłam bardziej chłopięce rozrywki- skakałam po drzewach, bawiłam się samochodami. Kiedyś dostałam deskorolkę, którą przejechałam może z 20m po czym tak się wywróciłam że zdarłam całą buzię :D Krechę na nosie mam do tej pory :) 

9. Kocham zwierzęta. Pamiętam, że w dzieciństwie mieliśmy papugę, która jadła z tatą z jednej miski zupę pomidorową :D

10. Od zawsze lubiłam psy, jednak nie wiedzieć czemu one nigdy nie traktowały mnie jako swoją właścicielkę, tylko zawsze moją mamę, być może dlatego, że ona zawsze je karmiła.

11. Kilka lat temu przygarnęłam pod swój dach bezdomnego rottweilera. Gdy przyprowadziłam go na podwórko, tak wszyscy pochowali się do domu ze strachu bo rzeczywiście wyglądał groźnie, ale to tylko były pozory. Niestety, któryś z życzliwych sąsiadów go prawdopodobnie otruł trutką na szczury i nie udało się go odratować, po prostu zasnął przytulony do mnie, kilka minut przed przyjazdem weterynarza. Ciągle mam go przed oczami bo tak mądrego i ułożonego psa nie było mi dane więcej spotkać.

12. W późniejszym czasie przywiozłam sobie ze wsi małego, zaniedbanego kota, który jest ze mną po dziś dzień i nie możemy bez siebie żyć :D

13. Jestem nieśmiałą osobą. Gdy kogoś nie znam, zawsze się denerwuję i nie bardzo wiem co mam powiedzieć. Przez swoją nieśmiałość sporo straciłam, ale czasu cofnąć się nie da.

14. W gronie znajomych, przyjaciół jestem osobą otwartą i przebojową.

15. Jestem osobą szczerą i tę cechę bardzo cenię u innych osób. Nienawidzę osób dwulicowych, co "w oczy przyjaciele, a za plecami sk**wiele".

16. Jestem mega wrażliwa i uczuciowa. Płacz wywołuje u mnie wiele czynników- romantyczne albo tragiczne sceny w filmach, piosenki. Nawet jak wypowiadałam przysięgę w kościele to załamał mi się głos i łzy w oczach stanęły :D

17. Nie lubię zwierzać się ze swoich problemów, zdecydowanie bardziej wolę sama spokojnie zastanowić się nad ich rozwiązaniem.

18. Ale słuchać innych lubię i umiem, jeśli jest to potrzebne pomagam szukać rozwiązania problemu.

19. Już wkrótce zostanę matką chrzestną prześlicznej panienki o imieniu Julia, mającej już prawie trzy miesiące i przesyłającej prześliczne uśmiechy :) Oj będzie na te uśmiechy wyrywać w przyszłości :D

20. Wracając do mojej ślicznotki, to gdy dowiedziałam się że przyszła na świat to oczywiście się poryczałam:D a jakże by inaczej :)

21. Odkąd skończyłam szkołę od razu poszłam do pracy. Pamiętam, że zakończenie było 30 kwietnia, a ja 2 maja już byłam w pracy.

22. Tak, nie poszłam na studia i tej decyzji wcale nie żałuję. W dzisiejszych czasach jest to tylko zbędny papier bo bez znajomości szansa na znalezieniem pracy w zawodzie graniczy z cudem.

23. Nie wykluczam, że w przyszłości może zmienię zdanie, ale póki co nawet o tym nie myślę.

24. Dwa lata temu coś mi odbiło i zapisałam się do szkoły policealnej dwuletniej na kierunek technik usług kosmetycznych. Jak szybko się zapisałam, tak szybko zmieniłam zdanie wmawiając sobie, że przy zaocznej szkole i moim trybie pracy nie będę miała przez bite dwa lata ani jednego wolnego weekendu. Jak to się mówi, głupi wytłumaczenie sobie zawsze znajdzie ;)

25. Decyzji o przerwaniu nauki w tej szkole po dziś dzień nie mogę sobie darować i bardzo jest możliwe że zacznę raz jeszcze, w tym roku.

26. Niestety często mam tak, że coś zaczynam i nie kończę a później pluję sobie w brodę.

27. Odkąd pamiętam to cały czas się odchudzam.

28. Mam to chyba genetycznie uwarunkowane po babci i zaczynam wątpić że kiedyś uda mi się tę walkę zakończyć ;)

29. Przed ślubem straciłam naprawdę dużo kilogramów i był to mój największy sukces. Niestety, wydarzenia z końcówki 2010 roku spowodowały u mnie pewien rodzaj depresji który po prostu zajadałam, totalnie zamykając się w sobie.

30. Można powiedzieć, że od zeszłego września dopiero powoli zaczęłam wracać do siebie i otwierać się ponownie na ludzi.

31. Prawda jest taka, że sporo w tym pomogło mi założenie bloga. Żałuję, że nie założyłam go wcześniej, wtedy być może szybciej doszłabym do siebie.

32. W czasach liceum, w szczególności w 2 i 3 klasie każdy weekend spędzałyśmy z dziewczynami w klubach, dyskotekach.

33. Wtedy nie było ważne to gdzie idziemy tylko to, że idziemy razem pobawić się i odstresować przed kolejnym ciężkim tygodniem.

34. Gdy ktoś zajdzie mi za skórę jestem mściwa i wredna, oczywiście w granicach rozsądku.

35. Mama mi mówi, że jestem agresywna :D Mam tendencję do przeklinania, nawet w błahych sprawach.

36. Czasami mówię to co mi ślina na język przyniesie nie zważając na konsekwencje.

37. Jestem romantyczna, lubię od czasu do czasu pobujać w obłokach, wyobrażając sobie różne rzeczy, których nie zrobię poprzez zdrowy rozsądek.

38. Zdecydowanie bardziej wolę coś zaplanować, aniżeli iść na spontan.

39. Jestem osobą punktualną i tego samego oczekuję od innych osób. Wychodzę z założenia że lepiej jest być przed czasem i ewentualnie zaczekać aniżeli później świecić oczami.

40. Lubię osoby słowne i rzeczowe. Po prostu albo tak, albo nie. 

41. W lato telewizor może dla mnie nie istnieć, ale radio gdzieś w tle grać musi. Jakież to lato bez muzyki? :)

42. W zimę natomiast uważam telewizor za rzecz naprawdę przydatną, w szczególności gdy telewizor łączy się z dobrą komedią, najlepiej romantyczną:)

43. Przez całe liceum nienawidziłam czytać książek. Czy to lektury, czy luźne tytuły, nieważne. Miałam wstręt po tym, jak zostałam zmuszona przez polonistkę do przeczytania Lalki. Całe szczęście już mi minęło, aczkolwiek unikam tytułów mających więcej niż 600 stron. ;)

44. Mieszkam pod Warszawą. Gdyby nie to, że w mojej miejscowości postawili Centrum Handlowe, pewnie do tej pory byłaby to dziura zabita dechami :D

45. Nie wyobrażam sobie mieszkać w Warszawie. To nie moje klimaty, jest za głośno, zbyt tłumnie. Zdecydowanie bardziej wolę ciszę i ogródek:)

46. Palę, choć nie chcę. Nie mam chyba silnej woli do rozstania się z nałogiem, chociaż wiem, że szkodzi.

47. Prawo jazdy mam od 4 lat. Jestem kierowcą czynnym, nie wyobrażającym sobie życia bez samochodu. Komunikacja miejska to nie moja bajka.

48. Nie lubię wśród ludzi chamstwa . Mimo tego, że jestem nieśmiała kilka osób dostało ode mnie wiązankę- np. za krzywe parkowanie :D

49. Jestem kłótliwa, ale i szybko się godzę.

50. Mam anielską cierpliwość, ale do czasu.

Mam nadzieję, że wytrwałyście te 50 faktów o mnie i co nie co się dowiedziałyście:) Pisane są od ręki, nic nie poprawiam, chociaż z punktu na punkt coś wpadało mi do głowy postanowiłam nic nie zmieniać i zostawić pierwszą myśl.

Tak jak to czytam to wydaje mi się że jestem dość specyficzna ;)

22 sierpnia 2013

O peelingu cukrowym w którym cukru prawie nie ma;)

Peelingi wprost uwielbiam. Mam w tym temacie kilku swoich ulubieńców, ale mimo to ciągle kupuję nowe, po prostu z chęci wypróbowania go na własnej skórze. Uwielbiam peelingi mocno ścierające, pozostawiające skórę aż czerwoną:D Ot, taki mój masochizm... Jakiś czas temu przy wizycie w Rossmannie rzucił mi się w oczy ciekawie wyglądający, jaskrawo-żółty peeling od Hean. Według producenta jest to peeling cukrowy o działaniu ujędrniającym. Był tani, bo za 200ml zapłaciłam coś około 8zł, więc żal było nie wziąć ;)


W domu przyjrzałam się w skład na którym za specjalnie się nie znam, ale nie trzeba być chemikiem ażeby zauważyć istotny fakt- jak na peeling cukrowy cukier znajduje się prawie że na samym końcu, za to już na trzecim miejscu można dostrzec polietylen...


Poczułam się odrobinę oszukana, bo jeśli widzę wyraźny napis że peeling jest cukrowy, to właśnie tego oczekuję, a nie sztucznych drobinek z polietylenu.

No ale skoro już kupiłam i skoro tak uwielbiam peelingi to stwierdziłam że i tak go zużyję. Zamknięty jest w tubce zamykanej na zatrzask, która posiada otwór idealny do dozowania produktu. Kolor żółciutki, rzucający się w oczy i delikatny, ale niestety tak samo chemiczny jak kolor limonkowy zapach. Początkowo zapach ten nawet mi nie przeszkadzał, jednak z biegiem czasu czułam jakbym myła się kostką toaletową :/
Konsystencja typowo żelowa, nie za gęsta ani nie za rzadka dzięki czemu nie spływa z dłoni przy okazji ciapiąc całą łazienkę.


Jest to peeling myjący, dlatego też po nałożeniu na skórę delikatnie się pieni i złuszcza martwy naskórek. A ściera naprawdę przyzwoicie! Fakt, że znam mocniejsze zdzieraki, ale ten tutaj spisuje się też całkiem dobrze. Nie podrażnia skóry, nie wysusza, po prostu robi to co do niego należy czyli złuszcza. Producent obiecuje działanie ujędrniające, jednak ja nie zauważyłam nic poza tym co by nie robiła większość peelingów, czyli wygładzeniem skóry :)

Podsumowując, jest to kosmetyk dość przeciętny ponieważ znam i lepsze i gorsze. Zapach kostki do WC i cukier na końcu składu w peelingu "cukrowym" pomogły podjąć mi decyzję, że więcej do niego nie wrócę.

16 sierpnia 2013

Nowości po-urlopowe:)

Witam Was Moje Drogie! :)
Wróciłam... Jestem  już po urlopie... Niestety, ten długi weekend jestem zmuszona spędzić w pracy, trochę przez własną głupotę, no ale jakoś przeżyję ;) Urlop chociaż w większości spędzony był w domu lub jego bliskich okolicach można uznać za całkiem przyjemny, wypoczęłam, a o to najbardziej mi chodziło. Na 4 dni pojechaliśmy w rodzinne strony mojego męża, w lubelskie, gdzie trochę poszaleliśmy i pobawiliśmy się w doborowym towarzystwie. Po drodze zrobiliśmy sobie wycieczkę do Bałtowa, aby zwiedzić tamtejszy kompleks turystyczny (JuraPark Bałtów) i powiem Wam szczerze,  że sam Park Jurajski nie zrobił na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia,  natomiast Zwierzyńcem i Żydowskim Jarem jestem naprawdę bardzo zafascynowana:) Zrobiliśmy kilka zdjęć, jeśli będziecie chcieli to mogę zdać krótką relację z pobytu.

Korzystając z urlopu w czasie chłodniejszych i mniej słonecznych dni postanowiłam w końcu pójść na spokojne zakupy, bo przez ostatni czas były to wyskoki po rzeczy tylko najpotrzebniejsze... 

Odwiedziłam Hebe, w którym do mojego koszyka wpadły:



1. Maska do stóp w postaci skarpetek- Jestem już po użyciu i przyznam szczerze, że zaraz po zastosowaniu efekt był meeega- mięciutkie i gładkie stopy... Szkoda tylko, że jak obudziłam się rano to były z powrotem tak samo szorstkie jak przed użyciem.
2. Komplecik korektorów Catrice- polowałam na te z Wibo, ale nigdzie ich nie mogłam znaleźć, więc kupiłam te. Zobaczymy jak się spiszą:)
3. Essence, transparentny puder matujący- tyle naczytałam się dobrego o tym pudrze tylko w wersji sypkiej, że postanowiłam wypróbować kompakcik.
4. Palmolive, żel pod prysznic- często wracam do tych żeli bo świetnie się pienią. Tym razem skusiłam się na żel do skóry wrażliwej.
5. Ziaja Ulga, kremowy olejek myjący- kupiłam z ciekawości.
6. Bielenda, krem matujący Ogórek i Limonka- już dawno chciałam go spróbować, póki co zapowiada się nieźle.

Przy okazji zakupów spożywczych w Realu i Piotrze i Pawle do koszyka wrzuciłam również:
 

1 i 2. Garnier Ultra Doux Sekrety Prowansji w dwóch wariantach, kupione za zawrotną sumę 3,99zł za sztukę;)
3. Margarita, Krem do włosów- firmy Ukraińskiej, której wcale nie znam;) 
4. Ziaja Med, Kuracja wzmacniająca przeciw wypadaniu włosów.

Przy okazji wizyty w aptece skusiłam się na:


1. Bioderma Sebium AKN fluid-krem, który ma pomóc w mojej walce o piękną cerę
2. Bioderma Sebium żel myjący, bo akurat mi się skończył :)
Otrzymałam też parę próbek:)


Będąc z mężem w jego rodzinnych stronach, w Annopolu natknęłam się na drogerię Laboo, do której do tej pory nie miałam wcale dostępu. Zakupy niestety były na szybko, bo małżonek patrzył cały czas tylko w stronę wyjścia :D


1. Donegal zmywacz do paznokci w żelu, który już dawno chciałam wypróbować
2. Marion plastry oczyszczające na nos, które nie dają żadnego efektu :/
3. Joanna Naturia- dwie odżywki bez spłukiwania bo lubię mieć takie pod ręką:)
4. Biały Jeleń balsam do ciała- nowość, więc musiałam spróbować, mimo tego że mam ponad 10 innych mazideł do ciała :D
5. Marion, spray termoochronny- nie miałam nic chroniącego włosy przed prostownicą więc warto spróbować:)
6. Kremożel do stóp i rąk Florina (produkcja przez Bielendę) Nigdy go wcześniej nie widziałam, a spodobało mi się, że jest w postaci żelowej i wielofunkcyjny:)

A po powrocie do domu czekała na mnie najświeższa, współpracowa paczka od firmy Oceanic, dzięki której mam możliwość przetestowania kosmetyków Oillan,  stworzonych dla mojej skóry ciała.



1. Hydrolipidowy balsam do ciała
2. Kremowy żel do mycia ciała
3. Hydrolipidowy krem do twarzy.

Kosmetyki te są dobrane indywidualnie do potrzeb mojej skóry, która od dłuższego czasu stała się wrażliwa i swędząca. Krem do twarzy będzie używał mój mąż.

W końcu udało mi się ofocić trochę swoich zakupowych zdobyczy. Ostatnio nie mam czasu na robienie zdjęć ani zakupom, ani ewentualnym paczkom bo tryb pracy nie koniecznie mi na to pozwala. 

Zmykam nadrabiać zaległości na Waszych blogach!

Znacie coś z moich nowości? :)

9 sierpnia 2013

Kallos Latte...

Witajcie!
Wiem, mało mnie i u siebie na blogu, i na Waszych blogach. Przyczyną jest mój urlop, który co prawda póki co spędzam w domu ale i tak dość intensywnie. W dodatku mamy przepiękną, upalną pogodę, więc też nie bardzo mam ochotę przesiadywać przed komputerem. Mam nadzieję że mi wybaczycie, wracam do Was 16 sierpnia:) Również jeszcze w sierpniu pojawi się rozdanie.

Tymczasem przygotowałam dla Was moją opinię na temat pewnej maski do włosów.

Maska o której głośno w internecie. Osławiana na blogach, niczym nie wiadomo jakie bóstwo... Uwielbiana przez Wizażanki. Gdy ją kupowałam, podświadomie już czułam że znając życie się u mnie nie sprawdzi. Nie mogło stać się inaczej... Dziękuje swojej podświadomości, że dzięki niej kupiłam najmniejsze opakowanie, bo dużego bym nie była w stanie zużyć;)

O czym mowa? O masce do włosów Kallos Latte, która kompletnie się u mnie nie sprawdziła. Ale o tym niżej :)


Maska zamknięta jest w małym słoiczku mieszczącym 275ml. Występuje też w większych pojemnościach. Słoiczek zakręcany, dość wygodny w użytkowaniu jednak zdecydowanie bardziej wolę tubki.

Konsystencja maski jest kremowa, przypominająca gęstą śmietanę, dzięki czemu łatwo rozprowadza się ją na włosy. Jest dość śliska podczas rozprowadzania, co przemawia na jej wydajność.


Jak kupowałam tę maskę to przyznam się bez bicia że oczekiwałam ładnego, delikatnego, mlecznego zapachu kawy latte, a otrzymałam mdły waniliowo-migdałowo-mleczno-chemiczny smród który przyprawiał mnie o nieprzyjemne doznania. Na szczęście mój nos dość szybko przyzwyczajał się do tego zapachu, niestety z każdym stosowaniem pierwsze odczucia były takie same... Mówię sobie trudno- może nie pachnie jak nie wiadomo jakie cuda, ale będzie dobrze działać na włosy. I przyznam się szczerze, że już po pierwszym użyciu widziałam różnicę. Włosy ładnie się rozczesały, były wygładzone, miękkie, nawet skręt się podkreślił:) Używałam ją 2-3 razy w tygodniu (włosy myję codziennie) i z każdym następnym zastosowaniem efekty coraz mniej mi się podobały. Fakt, że odżywka pozostawia włosy mięciutkie i lśniące, ale pozostawiała też moje włosy istnie napuszone, zupełnie tak jakby było ich conajmniej o połowę więcej co w gruncie rzeczy podobało by mi się zapewne gdyby działo się na całej długości włosów a nie tylko na końcówkach...

Być może nie nadaje się po prostu do moich cieniutkich i zniszczonych rozjaśnianiem włosów, dlatego też nie zamierzam z nią więcej eksperymentować. Nie spisała się na moich kłakach. Odnoszę również wrażenie że przesuszyła mi moje i tak suche końcówki i dlatego tak się zaczęły puszyć. Teraz używam innej maski, stworzonej do rozjaśnianych i zniszczonych włosów i wyglądają zdecydowanie lepiej niż po Kallosie...

Czy któraś z Was ma może doświadczenia podobne do moich?

2 sierpnia 2013

Depilacja i nieprzyjemne skutki "po"

Depilacja jest czynnością znaną każdej kobiecie (mam nadzieję;)). Nie należy ona niestety do czynności przyjemnych, ale koniecznych zarówno ze względów estetycznych jak i higienicznych. Bynajmniej ja nie wyobrażam sobie chodzić z krzakami pod pachami ani dżunglą na nogach... Ble. Przez dobre dwa lata z całkowicie nie potrzebnym owłosieniem radziłam sobie depilatorem elektrycznym i niesamowicie zachwalałam, zresztą dalej zachwalam to rozwiązanie, chociaż niestety w moim przypadku zakończyło się wrastaniem włosków i zapaleniem mieszków włosowych, więc zostałam zmuszona do zmiany na maszynki jednorazowe lub kremy do depilacji. Z maszynkami mam nieciekawe wspomnienia, bo nie było depilacji bez zacięcia się albo ogromnych podrażnień. Kremy do depilacji moim zdaniem są okropnie nie wydajne, dlatego też z dwojga złego wróciłam do jednorazówek. Powrót był ciężki... Zmasakrowane nogi, podrażnienia... Dlatego nawet nie wiecie jak ucieszyłam się, gdy na spotkaniu blogerek otrzymałam balsam łagodzący po goleniu i depilacji od firmy Venus. Przyznam się bez bicia, że na początku mimo radości zaczęłam zastanawiać się czy taki balsam ma w ogóle jakąkolwiek rację bytu, czy nie jest kosmetykiem przereklamowanym.


Od producenta i skład:


Zamknięty jest w ładnej, przezroczystej butelce zamykanej na zatrzask i ozdobionej w biało-różową etykietę. Bardzo kobiece i przemawia do mnie:) Butelka niestety wykonana jest z dość twardego plastiku, przez co czasami mam problem z wydobyciem balsamu, ale bez przesady- tragedii nie ma i znam gorsze opakowania.

Zapach jest delikatny, zdecydowanie wyczuwam w nim kokosa, migdał i delikatną kwiatową nutę. Szalenie kobiece połączenie!


Konsystencja przypomina mi bardziej treściwe mleczko aniżeli balsam, jest dość wodniste ale nie spływa z dłoni. Dzięki takiej konsystencji wystarczy niewielka ilość użyta na skórę. Jest dość "śliskie", dzięki czemu bardzo łatwo je rozsmarować. Nie klei się na skórze, nie lepi.

Wchłania się dość szybko, jednak nie w ekspresowym tempie. Już podczas nakładania balsamu na podrażnioną goleniem skórę czuć wyraźną ulgę, bez pieczenia i szczypania, co zdarza się przy wielu innych zwykłych balsamach do ciała. Zdecydowanie nawilża skórę, pozostawia ją mięciutką, gładką i miłą w dotyku.

Plusy:
-piękny zapach,
-lekka, nietłusta konsystencja,
-łagodzi podrażnienia po goleniu,
-nawilża i wygładza skórę,
-bardzo wysoka wydajność,
-niska cena-8zł/200ml

Minusy mam dwa- nie widziałam tego balsamu w żadnej drogerii w pobliżu, więc jego dostępność musi być naprawdę słaba. No i szkoda, że nie ma chociaż delikatnego działania chłodzącego.

Jak dla mnie jest to naprawdę świetny kosmetyk, który zagości na stałe w mojej kosmetyczce. Stosujecie takie balsamy?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...